Schmitta poznałam w pewne letnie popołudnie, leniwie sącząc swoją kawę, co rusz bacznie obserwując turystów na deptaku, wygodnie siedząc w moim ukochanym miejscu - Bookarni. Muszę powiedzieć, że to spotkanie było iście obiecujące, autor zaczarował mnie swoimi opowieściami. Stanowimy teraz pewną więź, która pozwala mi na kupowanie jego książek w ciemno, ponieważ wiem, jaką ucztę literacką mi serwuję.
"Trucicielka" to zbiór opowiadań traktujących wszelako o człowieku, jego charakterze i podejściu do życia. Głównym tematem jest obsesja oraz święta Rita. Książka zawiera cztery różne opowiadania różnie przedstawiające obsesję i przemianę, jaka może zachodzić w ludzkich umysłach.
Marie Maurestier ma siedemdziesiąt pięć lat. Trucicielka z Saint-Sorlin - tak na nią wołają, niegdyś otruła swoich trzech mężów i młodego kochanka. Greg pracuje na statku. Będąc w morzu dociera do niego wiadomość o śmierci córki. Tylko która z pośród czterech córek nie żyje? Chris i Axel to utalentowani muzycy, ich cały świat to marzenia o karierze i co raz lepszym kształceniu. Pewnego lata jeden z nich ulega wypadkowi. Charaktery obu mężczyzn ulegną ciężkiej i nieodwracalnej próbie, która na zawsze zmieni ich losy.Catherine Morel, pierwsza dama Francji, dowiaduje się, że niewiele życia jej pozostało. Za murami Pałacu Elizejskiego spisuje historię swojego życia.
Schmitt po raz pierwszy, zdolność tego autora do spostrzegania uroków w prostych rzeczach jest niebywała. Cenię sobie możliwość spoglądania na świat z innej perspektywy. Szczególnie zalecam każdemu przeczytanie "Powrotu" (jednego z opowiadań) i spojrzenia z zupełnie innej strony na wzajemne relacje międzyludzkie, docenienie tego, co się posiada, sprawdzenie, czy aby na pewno kochamy mocno i czy nie żałujemy pewnych niedokończonych spraw. Dla mnie życie to okazja na załatwienie spraw, potrzeb i marzeń, warto to robić tu i teraz, a nie odkładać jako plany daleko terminowe. Między innymi na to zwraca uwagę Schmitt - chwile są ulotne, nie powrócą i warto z nich korzystać i doceniać.
Schmitt po raz drugi, styl i forma tejże powieści zdecydowanie ułatwia odbiór. Dla każdego prawda będzie oczywista, choć każdy może wyciągnąć inne wnioski. W postaci krótkich historyjek autor umieszcza kwestie, nad którymi warto się zastanowić. W końcu, co człowiek to opinia.
Schmitt po raz trzeci, piękne wydanie, wyjątkowa okładka. Wydawnictwo zadbało o każdy szczegół wydania. Do rąk dostaniecie przepiękną, lekko matową książeczkę o ślicznej okładce. Zdjęcie utrzymane w tonacjach czarnych bardzo oddaje prawdę opowiadań. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo pochłaniają nas "ciemne sprawy", jak wiele w życiu przeoczamy. Czasem wystarczy jedna myśl by zniszczyć wszystko dobre co dotychczas. To właśnie ta myśl jest trucizną, początkiem obsesji.
Schmitt po raz ostatni, to książka dla każdego, bo można ją różnie odbierać. Polecam każdemu, kto pragnie choć odrobinę zajrzeć wgłąb siebie. Już nawet nie mówię o zmianach, lecz o samym uświadomieniu pewnych spraw. Każde opowiadanie ma coś w sobie, chociaż ja najbardziej cenię sobie "Powrót". Cała książka utrzyma jest w iście Schmittowskim stylu, nie braknie jego spostrzegawczość, pięknego, lecz prostego języka i przekazu, jaki pragnie nam uświadomić. "Trucicielka" zasługuję na uwagę. Człowiek co rusz powinien poznawać prawdę o sobie, by pewnego dnia nie obudzić się za późno.
Wydawnictwo: Znak; język oryginału: francuski; str. 248; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia: 5/6
Marie Maurestier ma siedemdziesiąt pięć lat. Trucicielka z Saint-Sorlin - tak na nią wołają, niegdyś otruła swoich trzech mężów i młodego kochanka. Greg pracuje na statku. Będąc w morzu dociera do niego wiadomość o śmierci córki. Tylko która z pośród czterech córek nie żyje? Chris i Axel to utalentowani muzycy, ich cały świat to marzenia o karierze i co raz lepszym kształceniu. Pewnego lata jeden z nich ulega wypadkowi. Charaktery obu mężczyzn ulegną ciężkiej i nieodwracalnej próbie, która na zawsze zmieni ich losy.Catherine Morel, pierwsza dama Francji, dowiaduje się, że niewiele życia jej pozostało. Za murami Pałacu Elizejskiego spisuje historię swojego życia.
Schmitt po raz pierwszy, zdolność tego autora do spostrzegania uroków w prostych rzeczach jest niebywała. Cenię sobie możliwość spoglądania na świat z innej perspektywy. Szczególnie zalecam każdemu przeczytanie "Powrotu" (jednego z opowiadań) i spojrzenia z zupełnie innej strony na wzajemne relacje międzyludzkie, docenienie tego, co się posiada, sprawdzenie, czy aby na pewno kochamy mocno i czy nie żałujemy pewnych niedokończonych spraw. Dla mnie życie to okazja na załatwienie spraw, potrzeb i marzeń, warto to robić tu i teraz, a nie odkładać jako plany daleko terminowe. Między innymi na to zwraca uwagę Schmitt - chwile są ulotne, nie powrócą i warto z nich korzystać i doceniać.
Schmitt po raz drugi, styl i forma tejże powieści zdecydowanie ułatwia odbiór. Dla każdego prawda będzie oczywista, choć każdy może wyciągnąć inne wnioski. W postaci krótkich historyjek autor umieszcza kwestie, nad którymi warto się zastanowić. W końcu, co człowiek to opinia.
Schmitt po raz trzeci, piękne wydanie, wyjątkowa okładka. Wydawnictwo zadbało o każdy szczegół wydania. Do rąk dostaniecie przepiękną, lekko matową książeczkę o ślicznej okładce. Zdjęcie utrzymane w tonacjach czarnych bardzo oddaje prawdę opowiadań. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo pochłaniają nas "ciemne sprawy", jak wiele w życiu przeoczamy. Czasem wystarczy jedna myśl by zniszczyć wszystko dobre co dotychczas. To właśnie ta myśl jest trucizną, początkiem obsesji.
Schmitt po raz ostatni, to książka dla każdego, bo można ją różnie odbierać. Polecam każdemu, kto pragnie choć odrobinę zajrzeć wgłąb siebie. Już nawet nie mówię o zmianach, lecz o samym uświadomieniu pewnych spraw. Każde opowiadanie ma coś w sobie, chociaż ja najbardziej cenię sobie "Powrót". Cała książka utrzyma jest w iście Schmittowskim stylu, nie braknie jego spostrzegawczość, pięknego, lecz prostego języka i przekazu, jaki pragnie nam uświadomić. "Trucicielka" zasługuję na uwagę. Człowiek co rusz powinien poznawać prawdę o sobie, by pewnego dnia nie obudzić się za późno.
Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Znak.
Wydawnictwo: Znak; język oryginału: francuski; str. 248; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia: 5/6
Jestem na siebie coraz bardziej wściekła, bo wciąż i wciąż obiecuję sobie, że sięgnę po książki tego autora, gdy będę w bibliotece (na szczęście są chyba wszystkie), ale za każdym razem albo o tym zapominam, albo po prostu mam coś ważniejszego do przeczytania. Koniec obijania się! :) Od piątku mam miesiąc wolnego, muszę spożytkować ten czas na bliższe poznanie Schmitta (jestem naprawdę okropna - rok temu kupiłam 'Tektonikę uczuć', przeczytałam kawałek i odłożyłam na półkę. Dlaczego? Któż to raczy wiedzieć?).
OdpowiedzUsuńKocham Schmitta i ten jego wyjątkowy styl pisania ,ale z Trucicielką jeszcze nie miałam nic wspólnego ,jednak okładka tak przyciąga mój wzrok za każdym razem gdy ją widzę więc pewnie w końcu po nią sięgnę .
OdpowiedzUsuńLenalee
Tektonika uczuć jest świetna więc szybciutko wracaj do jej czytania :D
Recenzje, tak jak Twoja, prawie zawsze zachęcają do sięgnięcia po książki Schmitta, a ja zabieram się za nie już od dłuższego czasu, jednak ciągle nie mogę się zdecydować od czego zacząć. I niby mam ochotę poznać styl tego pana, ale jakoś zawsze mi nie po drodze z jego książkami. Jestem ciekawa czy w końcu uda mi się coś przeczytać jego autorstwa ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już wiele pozytywnych opinii, także okładka zachęca mnie do lektury "Trucicielki"
OdpowiedzUsuńCzemu mnie zupełnie nie ciągnie do Schmitta? Czytałam tylko "Oskara i panią Różę" i podobało mi się, a jakoś nie mogę się zabrać za więcej. A pozytywne recenzje też jakoś nie robią na mnie wrażenia.
OdpowiedzUsuńAle po co mam się zmuszać do lektury? ;) Skoro czuję do jego książek jakąś niechęć, to chyba sobie odpuszczę. :)
@Leno, pierwszą tego autora przeczytałam "Oskara i Panią Różę", jednak dla mnie lepsza (o ile może tak w ogóle być) jest "Małe zbrodnie małżeńskie". Za którą się nie zabierzesz, zawsze znajdziesz jakieś stadium ludzkiej psychiki, na którymi autor się zastanawia.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dojrzalej podchodzi do problemu niż Coelho.
@Dm1994, na koncie mam już kilka jego książek. Zawsze zdarzy się tak, że którejś się nie przeczyta. Na całe szczęście, bo pomyśl sobie, że nie ma już nic więcej do czytania tego autora, wszystko już znasz... Lipa, nie?
@Enedetil, wiesz, to też zależy od Twojego humoru. Poprzeglądaj jego książki lub "rzuć się" po prostu na pierwszą, która przyciągnie Twój wzrok. A nóż będzie to dobry strzał?
@Dusia, to tylko pozostaje życzyć dobrej lektury. ;)
@Ultramaryno, jest na świecie tyle książek, które warto przeczytać, które nas interesują, że nie warto się zmuszać do czytania jakiejś. Musi też być odpowiednia chwila na powieść. Zmuszanie się nic nie da. :)
Ja przeczytałem Trucicielkę i zakochałem się w tym pisarzu. W najbliższym czasie przeczytam inne dzieła mistrza
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na zapoznanie się z tym autorem. Niestety, cały czas wyprzedza go ktoś inny. Jednak zbiorę się w sobie i poszukam w bibliotekach :)
OdpowiedzUsuńSytuacja jest podobna jak z Murakamim - broniłam się przed nim, ociągałam i tak dalej, żeby w końcu się z nim spotkać i zachwycić ;)
Czytałam jedynie "Oskara i panią Różę", bo Schmitt ciągle schodzi u mnie na dalszy plan... :( Ale to już kolejna bardzo pozytywna opinia o "Trucicielce", więc może sięgnę teraz po nią :) Choć widziałam u znajomej "Małe zbrodnie małżeńskie" - skoro piszesz, że lepsza, to może teraz się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)