czwartek, 7 lutego 2013

Wydawnictwo: Galeria Książki
Język oryginału: angielski
Stron: 576, 580
Ocena łączna: 8/10
Ocena wciągnięcia: 8/10

Moja przygoda z Trudi Canavan zaczęła się 3 lata temu i aż trudno uwierzyć, że był to zwykły przypadek. Szczęśliwy traf w księgarni. Po dziś dzień przeczytałam prawie wszystkie książki, a w domowej biblioteczce brakuje tylko jednej. Cóż tu ukrywać - zwariowałam na punkcie Trudi Canavan.

"Łotr" i "Królowa zdrajców" to kontynuacje "Misji ambasadora". Cała historia oparta jest na wydarzeniach z trylogii Czarnego maga. Choć minęło 20 lat, a czas powinien zaleczyć rany, tak naprawdę nie zmieniło się wiele. Gildia ciągle popełnia błędy, które w przyszłości mogą ją sporo kosztować. Szykuje się nieubłagane starcie, a coś, co istniało wieki, nagle przestanie istnieć.

Wydawać by się mogło, że tyle tomów, prequel, trylogia i sequel w postaci następnej trylogii, to pisanie na siłę, przecież nikt nie może trzymać czytelnika w napięciu przez tyle czasu. Przyznać jednak trzeba, że każdy z tych obszernych tomów trzyma czytelnika w nieustającej  akcji.

Zapewne w pewnym momencie przestałam być obiektywna, przestałam zwracać uwagę na drobiazgi, na czasem zbyt długie przeciągnie punktu kulminacyjnego. Pewnie można zarzucić autorce, że wszystkie jej trylogie obejmują obyczajówkę, zamiast skupić się na magii i zawsze prowadzą do wojny. Ale czy można pominąć fakt, że jak bardzo chciałoby się oprzeć, tym bardziej ten świat cię wciąga. Canavan stworzyła coś, od czego nie mogłam się oderwać. Choć potrafiłam na chwilę odłożyć na bok historię Sonei, nie potrafiłam o niej zapomnieć. Potrafiłam siedzieć dniami i nocami zaczytana fantastycznymi przygodami, niezbadanymi państwami i iskrzącą się magią, którą tak wszyscy uwielbiają.

Nie mogę powiedzieć, że to moja ulubiona seria, bo Bishop niestety przewyższa oryginalnością, jednakże Canavan uplasowała się na drugim miejscu i z wyczekiwaniem myślę o tym, co jeszcze może napisać. Żałuję, że to już koniec, liczyłam, że kiedyś jeszcze spotkam się z tymi bohaterami, do których chcąc nie chcąc człowiek się przyzwyczaja, ale wiem, że przyjdą następni, równie wyjątkowi, jak nie lepsi. Z twórczością autorki warto się zapoznać, nie znam się na fantastyce, domyślam się, że nie jest światowym objawieniem. I co z tego? Fantastycznie się czyta. Dlatego warto, naprawdę.

2 skomentuj:

  1. Interesują okładki, zaś same książki... Już chyba mniej, aczkolwiek chciałam do nich zajrzeć. I myślę, że kiedyś na pewno tak się stanie, ponieważ nie czytałam jeszcze żadnej pozycji tej autorki.
    ***
    http://zaslodkakawa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym właśnie też chętnie zwariowała na punkcie Canavan, tylko jakoś nie potrafię się ciągle zabrać za jej książki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.