poniedziałek, 11 lipca 2011

W głowie kołaczy mi się wiele myśli, wiele nie mogę złapać, bowiem lektura najnowszej książki Isabel Allende dostarczyła mi tak wiele spraw do rozmyślania, że nie daję rady skupić się na jednym aspekcie. Przez ten jeden dzień zrozumiałam więcej i doceniłam więcej niż przez ostatni długi czas.

Zarité w wieku dziewięciu lat zostaje sprzedana Toulouse'owi Valmorainowi, bogatemu właścicielowi plantacji trzciny cukrowej na Saint-Domingue. Świat plantacji to świat, gdzie czarni nie mają wolności, harując na polach z przymusu, obowiązku jaki nakłada niewolnictwo. Umierając z wyczerpania, odwodnienia lub chłosty i wyrafinowanych tortur. Lecz w sercach na zawsze pozostanie cząstka wolności, o którą będą walczyć do upadłego.

Dziewczyna będąc od małego niewolnicą musiała znosić ciągłe upokorzenia, gwałty ze strony pana, nie mogła nic powiedzieć ani się przeciwstawić.

Moje pierwsze spotkanie z tą autorką dotyczyło "Ines, pani mej duszy", która zbiegiem okoliczności pomimo odmiennej historii zawierała także wiele fragmentów opisujących podbijanie nowych krain, z czym idzie niewolnictwo tubylców. "Podmorska wyspa" to odmienna historia. Historia pewnej kobiety, która miała niestety nieszczęście urodzić się córką niewolnicy. Pełno tu okrucieństwa, braku poszanowania dla drugiego człowieka, przeświadczenia o własnej wyższości, lepszym wykształceniu, pochodzeniu i kolorze skóry. Teraz, kiedy deklaracja prawa człowieka zapewnia każdemu wolność nikt nie zwraca uwagi na to, że jest. Kiedyś ludzie musieli o nią walczyć i chociaż teraz nie możemy powiedzieć do końca, że jesteśmy wolni, bo społeczeństwo nadal tłamsi pewne sprawy, to przynajmniej nie musimy walczyć, żeby nie być czyjąś własnością.

Książka jest tak zachwycająca, że nie sposób się od niej oderwać. Pomimo okrucieństwa i życia pełnego cierpienia, odnajdziemy chwilę miłości, wolności i szczęścia. Sama historia jest skonstruowana zachęcająco i intrygująco, każda postać zasługuje na bliższe poznanie (co ułatwia dwutorowe opowiadanie - przez Zarité oraz neutralnego narratora), postacie mają swoje charaktery i humory, znajdziemy zarówno dobrych i złych, nie tylko pośród białych, lecz również u czarnych. Przede wszystkich bohaterowie nie ulegają melancholijnym zmianom, co jest plusem, bowiem jak w życiu ludzie się nie zmieniają.

Powieść czyta się bardzo szybko, piękny i dopasowany do epoki język czaruje, a wydawnictwo postarało się o nutkę egzotyczności pozostawiając pewne słowa o symbolicznym znaczeniu w oryginale. Allende jest mistrzynią budowania takich powieści - świetnie oddaje realia, kreśli niesamowite klimaty, rewelacyjnie oddaje uczucia poszczególnych osób, potrafi dobrze opisach uczucia bogatych jak i biednych, wolnych i niewolników. Autorka postarała się o historię piękną, wzruszającą i zmuszającą do myślenia. Powieść, od której nie można się oderwać.

Polecam ją każdemu, bo jak nie polecać tak rewelacyjnej powieści?

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Muza. Serdecznie dziękuję.

Wydawnictwo: Muza; język oryginału: hiszpański; str. 528; ocena ogólna: 6/6; ocena wciągnięcia: 6/6

8 skomentuj:

  1. Poluję na tę książkę i mam nadzieję, że niedługo mi się to uda:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę w końcu zakupić i przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten piękny język powieści I.Allende działa na mnie jak magnes, jest coraz mniej takich "barwnych" powieści, dlatego wierzę Ci absolutnie, że książkę warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z książek Allende czytałam tylko "Ewę Lunę", ale pamiętam jakie ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie - a było to parę lat temu.
    Odkąd zakochałam się w twórczości Marqueza obiecuję sobie, że nadrobię i przeczytam pozostałe książki Allende, ale wciąż mi się jakoś nie składa :) Może dlatego, że najchętniej powieści te chciałabym mieć na własność, a jak wiadomo możliwości ludzkie są ograniczone (chociażby finansowe :P).

    "Podmorska wyspa" jest kolejną książką, którą chciałabym mieć na swojej półce. Historia przypomina mi nieco film, który jakiś czas temu oglądałam w telewizji o losach niewolników wysłanych gdzieś w okolice Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że ta pozycja Allende będzie co najmniej tak dobra, jak film, a może nawet lepsza...

    OdpowiedzUsuń
  5. @Kasandro, a czytałaś coś innego tej autorki? Pytam z ciekawości, po którą teraz sięgnąć :)
    @Pisanyinaczej, polecam gorąco, to będzie dobry zakup :)
    @Beatrix, świetnie to ujęłaś! Nic dodać, nic ująć. :)
    @Claudette, "Ewę Lunę" mam na półce i grzecznie czeka, wygrałam ją u koleżanki nad Twoim komentarze :) Już nie mogę się doczekać na czytanie, skoro zrobiła tak ogromne wrażenie na Tobie.

    Co do Marqueza... ja jakoś nie mogę się przekonać. Polecisz mi jakąś jego książkę?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic tej pani nie czytałam, ale wydaje mi się, że są to lektury trudne, a ja na wakacje pragnę czegoś lekkiego. Ale z drugiej strony czytuję same dobre recenzje jej pozycji... Może kiedyś się skuszę, ale nie w najbliższej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  7. tyle już dobrego o tej książce słyszałam ,że po prostu muszę przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam i jest to chyba moja ulubiona książka. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.