niedziela, 31 lipca 2011

Wiedziałam doskonale, że pewnego dnia zmuszona będę pożegnać z tym rewelacyjnym cyklem. Zmuszona do rozstania z legendarnym Arturem, średniowieczną Brytanią, saksońskim wojownikiem Derflem czy innymi, równie odważnymi i wojowniczymi postaciami. Nie przypuszczałam jednak, że będzie tak bardzo mi szkoda końca.

Derfel kończy swoją historię, po stłamszonej rebelii Lancelota dochodzi do ponownego ostrzenia włóczni i mieczy. Na wiosną Brytania spodziewa się kolejnego ataku Saksonów. Pomimo połączenia i pokoju w Brytanii armia ma duży uszczerbek i nie jest w stanie sprostać ogromnie Saksonów.

Podróż Merlina dobiegła końca w poprzednim tomie - odnaleziono wszystkie skarby Brytanii. Wystarczy poczekać teraz na odpowiednią noc, przygotować ludzi na przyjęcie prawdziwych bogów Brytanii. Druid wraz z Nimue spróbuje przewrócenia dawnych bogów, którzy najwyraźniej odwrócili się od krainy.

Po raz kolejny Brytania potrzebuje Artura, nadchodzi ponownie ciężki okres. Okres walk, nieporozumień, intryg i snucia planów, coby zająć tron. W ostatnim tomie przygód legendarnych postaci rozwiążą się niedopowiedzenia z poprzednich tomów, będzie krwawo, brutalnie, znajdzie się domieszka religii i uroków.

Pozostaje nadal zauroczona tym cyklem, tak sprawnie skonstruowanym, przemyślanym i zgrabnie opisanym. Cornwell tak realistycznie oddaje czasy średniowiecza, aż czasem ma się wrażenie, że słychać stukot kopyt, wrzaski z pola bitwy czy też bojowe pieśni. Nie mniej sprawnie zbudowane są postacie, pełne ambicji, wad, zalet czy charakterystycznych zachowań. Opowieść snuta jest tak, żeby nie oceniać nikogo, pozostawić wybór dobrego i złego nam, czytelnikom, lecz także, aby poznać charakter każdego z bohaterów. Pomimo tego, że ta opowieść budowana jest na legendach, pogłoskach czy domniemaniach, poparta jest również badaniami i źródłami. Zbudowanie czego tak dobrego czy tak małej ilości informacji jest dla mnie niezwykłe i bardzo cenię pracę autora, który przedstawia rzetelną i być może bliską prawdy wersję.

Podoba mi się tutaj przedstawienie spotkania dwóch religii, czyli pogaństwa oraz chrześcijaństwa, od czasu pierwszego tomu chrześcijaństwo bardzo się rozrosło. Podoba mi również pokazanie, że spisana historia może być różnie tłumaczona w zależności od tego, kto dostanie ją w ręce - przykład pierwszy: spisywanie przez Derfla historii, wielokrotnie Igraine wspomina, że tak ta sytuacja nie może się zakończyć; przykład drugi: opisywanie zasług przez bardów, niektórym wystarczyła odrobina złota i śpiewali pieśń opiewającą kogoś zupełnie innego. Zadowolona jestem z przedstawienia postaci, bowiem taki Artur najbardziej odpowiada moim wyobrażeniem, prawy, lojalny, lecz nieskory do władzy. Bohaterem nikt się nie rodzi, bohaterem się zostaje. 

Oczywiście styl powieści nadal pozostaje przyjemny i lekki, pomimo tak wiernego oddania realiom ówczesnej epoki. Autor wciąga czytelnika w swoją powieść serwują bardzo przemyślaną i dobrze napisaną historią.

Jestem zachwycona cyklem, polecam go każdemu kto lubi powieści historyczne, dobre powieści z nutką fantastycznych obrazów, legendy o Arturze i rycerzach okrągłego stołu oraz tym, którzy pragną odpocząć od zbyt wyniosłych opowieści, chcących posłuchać bardziej realnej wersji wydarzeń i faktów.

Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu Wydanwiczego Ercia. Serdecznie dziękuję.


Wydawnictwo: Erica; język oryginału: angielski; str. 580; ocena ogólna: 6/6; ocena wciągnięcia: 6/6

7 skomentuj:

  1. Juz od jakiegoś czasu mam na oku te serię ;) Chętnie po nią sięgnę :D

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę sięgnąć, bo kocham legendy arturiańskie. Nawet poemat o Lady z Jeziora (Lady of Shalott) znam prawie że na pamięć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zimowy monarcha" ogromnie mi się spodobał, więc z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli przeczytam, to z pewnością zacznę od pierwszego tomu ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze nie przeczytałam żadnej części, czego się wstydzę, gdyż pamiętam, że bardzo chwaliłaś ten cykl :|

    OdpowiedzUsuń
  6. ja jakoś nie mogę się przekonać do tego typu powieści, ale nie mniej fascynuje mnie, że są ludzie, którzy je doceniają :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. @Tristezza, naprawdę zachęcam.
    @Nyx, no, no. Ja na przykład do dnia dzisiejszego pamiętam wiersz Norwida "W weronie" po omawianiu "Romea i Julii".
    @Dusia, kolejne tomy utrzymują bardzo dobry poziom pierwszego, więc warto sięgać.
    @Meme, obowiązkowo od pierwszego tomu, bo później nie połapiesz się w sytuacji.
    @Violy, nie ma czego się wstydzić, na każdego przyjdzie czas. :)
    @Agniecha, cóż, dla każda zmora znajdzie swojego amatora :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.