sobota, 14 maja 2011

Niejednokrotnie okazuje się, że skomplikowane, zawiłe i nacechowane wieloma miejscami akcji powieści są gorsze od zwykłej przyjemnej powiastki, rozgrywającej się gdzieś w pięknej, odległej prowincji z dala od całego zgiełku, gonitwy za czasem i pośpiechem za czymś, czego nie możemy określić. "Żona piekarza" jest właśnie jedną z takich książek.

Do pewnej prowincji we Francji przyjeżdża Aimable wraz z swoją żoną. To właśnie dla młodej żony piekarza wypieka codziennie wyśmienity chleb. W tej małej prowincji mieszkańcy żyją w powolnym, można by rzec sennym tempie życia, nie śpiesząc się mając zwady z sąsiadami, jako jedyne problemy życiowe.

Spokojne tempo nie potrwa jednak długo, gdyż młoda piekarzowa ucieknie z przypadkowym pasterzem. Znika natchnienie Aimable, z sklepowych półek znika również chleb. Piekarz nie upiecze nic nowgo dopóki ukochana nie powróci do domu. W tej sytuacji miasteczko musi wziąć sprawy w swoje ręce. Nie mogą pozwolić na brak chleba w wiosce.

Zaczarował mnie urok tej powieści, bijące ciepło, nieśpieszna akcja, prawdziwe uczucie piekarza do żony. Dawno nie spotkałam książki, która w taki łagodny sposób oddawałaby ludzkie zwady, prędzej śmiejemy się z problemów "z dziada na pradziada", o których początkach sąsiedzi nie pamiętają, ale jak przystało na podtrzymywanie sporu kłócą się dzień w dzień. W wyjątkowy sposób pisarz potraktował uczucie głównego bohatera, bowiem w trakcie powieści wychodzi on na rogacza, ma prawo gniewać się na żonę, a jedyne co go obchodzi to fakt, żeby jego skarb powrócił do domu. Nie ma tutaj grama ckliwości czy przesady. Nikt mi teraz nie powie, że nie można napisać pięknej powiastki bez ckliwości.


Z innej strony książka wspaniale pokazuje uroki życia w takim mały miasteczku. Pomimo braku prywatności czy ingerencji w osobiste życie (patrz: ksiądz) jest tu jakaś magia, piękna chwila dla której warto zamieszkać w takich okolicach. Sama prowincja bije takim blaskiem, który łatwo sobie wyobrazić, wolno płynący czas jest zaletą, bowiem w biegu miejskiego życia nie zauważamy uciekających chwil, przemijania czasu czy małych, lecz jakże istotnych rzeczy. Kto się przejmuje piekarnią? Jak zamkną jedną, to druga kawałek dalej będzie otwarta. Nie trzeba się zastanawiać, co począć w takiej sytuacji. Sprawa z chlebem może być ciekawym punktem rozważań i docenienia małych spraw w naszym życiu.

Powiem tak: czuję zauroczona powieścią tego autora. Ciepła, przyjemna, szybka w czytaniu. Odmienna od sterty mało oryginalnych i napakowanych dziwnościami książek. Zwyczajna, przystępna i lekka w odbiorze. Na chwilę relaksu, uśmiechu pod nosem czy kręcenia nosem na wiejskie stereotypy. Co jak co, ale to właśnie na takich prowincjach czuć wpływ społeczeństwa - każdy każdego zna, jak nie chodzisz do kościoła, to masz ciężkie życia, a już tym bardziej jak jakieś dziwne umiłowania. Osobiście bardzo mi się podobało. Polecam ją każdemu, kto lubi takie swojskie powiastki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Portalu Sztukater.

Wydawnictwo: Esprit; język oryginału: francuski; str. 240; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia 5/6

8 skomentuj:

  1. Zaraz zaczynam szukać!
    Matko, kto malował ilustracje? Sempe?!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, tak, to bardzo przyjemnie napisana opowiastka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Dm1994, życzę udanej lektury.
    @Nika, tak. Ilustracje do tej książki, zarówno jak i do drugiej (Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki) posiadają ilustracje Sempego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ilustracje Sempego - oj, kolejny kuszący punkt na liście. Lubię opowieści o takich małych Arkadiach, o miejscach, gdzie czas się zatrzymał. Pomagają odetchnąć trochę od życia w dużym mieście... Jeśli tylko książka wpadnie mi w ręce, przeczytam na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Niedopisanie, w takim razie to dobra książka dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam nic przeciwko takim lekkim zwyczajnym lekturom, więc pewnie sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Dusia, bo to fajna i przyjemna książka. Więc warto po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.