czwartek, 29 września 2011

Utarte schematy to bolączka nie tylko miłośników literatury, lecz także autorów, którzy kombinując jak przysłowiowe "słonie pod górkę" główkują, co by tu wykreować, aby się spodobało, co by stworzyć, aby było oryginalnie? Często powstają powieści, które nie mają ładu i składu, których czytanie przyprawia o mdłości i wtedy tęskni się za stały punktem programu, jakimś małym schematem ratowania świata. Czasem nawet autorowi wyjdzie na zdrowie, jeśli wykorzysta coś, co już było, a doda niesztampowe postacie i dobrą historię. Jak jest w "Przywoływaczu dusz"? Zdecydowanie nie nudno.

Zamach na króla przekreśla wszystko i ukazuje skrywane okrucieństwo następcy tronu - Jareda. Przyrodni brat uzurpatora, Tris, zmuszony zostaje do natychmiastowej ucieczki. Wraz z trójką przyjaciół: Soteriusem, kapitanem gwardii, Carroway'em nadwornym mistrzem bardów oraz Harrtuckiem, królewskim gwardzistą, będzie uciekał przed gwardzistami oraz ludźmi, którzy chętnie oddadzą go do Margolanu za odpowiednią zapłatę. Tris, który nigdy nie chciał rządzić, teraz stanie przed obowiązkiem ocalenia ojczyzny i pomszczenia zamordowanej rodziny.

Książka nie jest wolna od schematów, szczególnie historia. Lecz ta sama historia pełna przetartych szlaków wciąga i to niesamowicie mocno. Czytelnik tak naprawdę nie orientuje się, kiedy książką zdążyła go wciągnąć, a świat przedstawiony zaczął go bardziej interesować niż rzeczywisty. Świat wykreowany przez autorkę jest pełen magii, ale także okrucieństwa, które obecne są przy każdym kroku nowego władcy. Szkoda, że tak mało poświęcono uwagi temu bohaterowi, lecz rozumiem pisarkę, która skupiła się na nowo odkrytych mocach Trisa i jego rozterkach, nie zaś na przyrodnim bracie.

Powieść czytałam z zapartym tchem, spodobała mi się na tyle, że od razu sięgnęłam po drugi tom. Pierwszy to wartka, trzymająca w napięciu akcja. Ciągłe zmiany miejsca pobytu, ucieczki, pojedynki i zasadzki. Bohaterowie nie mają chwili spokoju, w nielicznych przypadkach mogą liczyć na pomoc, lecz tak, zdani są tylko na siebie. Autorce udało się napisać 600-stronicową powieść, wyjaśnić niewiele, a i tak zainteresować do dalszego czytania. Ja zachęcam!

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Dwójka bez sternika. Serdecznie dziękuję.

Wydawnictwo: Dwójka bez sternika; język oryginału: angielski; str. 576; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia: 6/6

3 skomentuj:

  1. A to nie konie kombinują pod górkę? ;)

    Przywoływaczowi dusz się przyjrzę. Jakoś po Hyperversum mam ochotę na powieści tego typu :) Na razie jednak uporam się z moją aktualną biblioteczką, mam już książki, które czekają na swoją kolej grubo ponad rok ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też zachęcam i niezmiernie żałuję, że nie mam możliwości sięgnięcia po drugą część (przynajmniej na razie xD).

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie czytałam, ale mam na nią wielka ochotę i z pewnością w przyszłości ją przeczytam ;D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.