środa, 15 czerwca 2011

Nie ma wzorcowej metody wychowania. Jeśli da się dużo wolności dziecko może wyrosnąć na lenia i nieodpowiedzialnego człowieka, ale samodzielnego. Jeśli będzie się chuchać i dmuchać nad dzieckiem będzie to dla niego jak kalectwo. Więc gdzie jest złoty środek? Nie ma. Widać to bardzo wyraźnie w zderzeniu dwóch modeli wychowania - Zachodni oraz Chińskim. 

"Bojowa pieśń tygrysicy" to opowieść o chińskiej matce - twardej, stanowczej i zdecydowanie ambitnej, bowiem dla niej nie ma góry nie do zdobycia, są tylko takie, gdzie trzeba staranniej i ciężej pracować.

Amy Chua urodziła się w Stanach Zjednoczonych. Jest córką chińskich imigrantów, córką chińskiego wychowania. Tą samą zasadę wpaja swoim dzieciom - Sophie i Louisie. Autorka jest profesorem prawa na Uniwersytecie Yale. "Bojowa pieśń tygrysicy" to jej trzecia książka; pierwsza wydana w Polsce.

Zacznę od tego, że ta książka, choć nietypowa, wciągnęła mnie niesamowicie i pozostaje pod jej wielkim urokiem. Metoda wychowawcza autorki dla mojego otoczenia pewnie pozostawiałaby wiele do życzenia, mnie jednak przypadła do gustu, bowiem dziewczynki wyrosły na porządne, utalentowane i zdolne panny, które wierzą w siebie i wspinają się w ciągłych sukcesach. Niemniej jednak czasem aż bolało, kiedy matka tak ostro krytykowała, raniła i nie bacząc na sytuacje zmuszała do ostrych i ciągłych ćwiczeń. Z jednej strony dzieci dawno by się poddały, nie osiągnęłyby takiego sukcesu, gdy ich matka "nie dźgała je ciągle kijem", lecz z drugiej taka mrówcza praca dla sześciolatka to katorga.

Chińska matka wychodzi z założenia, że:
(1)naukę stawiamy na pierwszym miejscu;
(2)szóstka minus to zły stopień;
(3)dziecko ma wyprzedzać resztę klasy w matematyce o dwa lata;
(4)nie należy chwalić dzieci publicznie;
(5)jeśli dziecko kiedykolwiek poróżni się z nauczycielem lub instruktorem zawsze stajemy po stronie nauczyciela lub instruktora;
(6)dzieci mogą uczestniczyć w zajęciach, w których jest szansa zdobycia medalu;
(7)złotego, oczywiście.

Chińscy rodzice mają nad swymi zachodnimi odpowiednikami dwie zasadnicze przewagi:
(1)większe ambicje wobec dzieci;
(2)większą wiarę w ich potencjał.

Czym jestem tak zafascynowana? Całym azjatyckim społeczeństwem i wychowaniem. Nie ciężko zauważyć, że ta grupa ludzi tworzy wielu geniuszy w najróżniejszych dziedzinach nauki, że ci ludzie ciężko pracują na swój sukces. Czytając o wychowaniu na sposób zachodni czasem kręciłam głową na pobłażliwość rodziców. Jednak, gdzie odnaleźć granicę ingerowania w ambicje i potrzeby dziecka. Jak odgadnąć do czego ma talent i gdzie pozwolić mu się realizować, co będzie tylko chwilową zachcianką, a gdzie spełni się jako mistrz? Bycie rodzicem to chyba najtrudniejsza życiowa rola. Od rodzica zależy jakie to dziecko będzie, jak będzie wyglądało jego życie, czy sobie poradzi.

Autorka ma bardzo przyjemny i gawędziarski styl. Wręcz nie mogłam oderwać się od książki. To było i będzie dla mnie coś zupełnie nowego, coś, czym będę się jeszcze długo interesować i zgłębiać. Książka porusza wiele wrażliwych strun - od bycia rodzicem, po ambicje owych, krytykowanie i zmuszanie do ciężkiej pracy dzieci czy niedowartościowanie i brak zainteresowania. To nie tylko dobra opowieść to również prawdziwa historia niejednego z nas, a także historia zmuszająca do rozmyślań i refleksji.

Zdecydowanie polecam tę książkę - jest pełna sprzeczności z modelem wychowawczym obecnym w Polsce; pełna walki, egoizmu, ambicji i realizacji planów czasem nie wiadomo czy matki, czy córek. To wspaniała opowieść i warto ją przeczytać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Księgarni Amazonka. Serdecznie dziękuję.

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; język oryginału: angielski; str.280; ocena ogólna: 6/6; ocena wciągnięcia: 6/6

13 skomentuj:

  1. Mam w planach, bo mnie mocno zaintrygowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Zaczytana, można poczytać wiele skrajnych opinii. Dlatego spróbuj, a ja będę czekać na Twoją opinię. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa pozycja :)
    Jak tylko ją znajdę usiądę i wsiąknę pewnie w tą opowieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiam się nad tą książką i chyba ją zdobędę i przeczytam....:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś od momentu kiedy przeczytałam o tej pani w Wysokich Obcasach, jestem przeciwniczką tej pani. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam w Empiku i zasiedziałam się godzinę. :)
    Na pewno przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Biedronka, naprawdę ją polecam. Mi osobiście bardzo się podobała.
    @Pisanyinaczej, pozostaje mi czekać na wrażenia z lektury.
    @Domi, zaraz poszukam tego artykułu, mam nadzieję, że go jeszcze znajdę :-)
    @Dominika, widzę, szalejesz z książkami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już od dawna "czaję" się na tę książkę, ale na razie bez powodzenia. A Twoja recenzja jeszcze mi wzmogła apetyt.

    Chociaż jednak - mimo wszystko - wolę, że moi rodzice nie byli chińskimi rodzicami. Może byłabym bardziej jeszcze wykształcona, ambitna i pewnie pracowałabym w jakiejś korporacji, ale ominęłoby mnie tyle arcyciekawych rzeczy! No i jak by można było pogodzić taki dryg z moim lenistwem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Stoi u mnie na półce,dawno przeczytana,a jak tylko patrzę na okładkę to mnie denerwuje :)
    Na szczęście Amy Chua sama przyznaje,że nie do końca z tym wychowywaniem jej się udało...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie również '' oczarowała'' ta książka i bądź co bądź zmotywowała mnie do częstszego ćwiczenia gry na gitarze :D myślę ,że gdyby połączyć dwa systemy- zachodni i chiński wyszedł by być może taki bliski ideałowi..

    *Gdzie tam szaleję :D jestem tylko zasypana po uszy książkami :P

    OdpowiedzUsuń
  11. O chińskim perfekcjonizmie dużo słyszałam, ale informacje "z pierwszej ręki" chętnie poznam

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest jedna z bardzo niewielu książek wydanych w tym roku, którą wiem, że po prostu muszę przeczytać. Dziękuję za Twoją recenzję, bo utwierdziła mnie w tym przekonaniu, a na te negatywne w Sieci nie trafiłam, więc tym lepiej dla mnie :).

    OdpowiedzUsuń
  13. nie czytalam, slyszalam, artykul czytalam,
    taki model wychowania jest dla mnie zbyt ekstremalny,
    nie wyobrazam sobie stosowania zasad chinskiego modelu na wlasnym dziecku,
    moze i matka i corki sa swietnie wyksztalcone, slawne, zdolne, ambitne - ale zastanawia mnie - jakim kosztem?
    i jakie to bylo dziecinstwo - okupione ciezka praca, chyba bez przyjaciol, wieczne gonienie za sukcesem ...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.