czwartek, 2 lutego 2012

Lubię książki, które mnie zaskakują, kiedy mają coś więcej do zaoferowania niż ładna okładka. A przede wszystkim, kiedy historia okazuje się o wiele lepsza, niż tego się spodziewałam.

Czasem miłość trwa dłużej niż życie.

Daniel posiada Pamięć. Pamięta każde poprzednie wcielenie począwszy od około 520 roku naszej ery do dnia obecnego. W wyniku rozkazu przełożonego palą wioskę cywili, kiedy zobaczył piękną dziewczynę. Dziewczynka pozostanie w jego pamięci do momentu, kiedy znów ją spotka, i ponownie, i tak wiele razy. Ma nadzieję, że kiedyś i ona sobie przypomni o miłości, która ich łączyła.

Przeżyłam szereg zaskoczeń podczas tej lektury - po pierwsze, pochłonęłam ją w kilka godzin. Czyta się błyskawicznie, kiedy wciągnęłam się w historię Daniela nie mogłam oprzeć się dalszemu czytaniu. Po drugie, ta opowieść nie jest w żadnym stopniu mdła, nawet, kiedy dochodzi do ujawnienia uczuć nie ma krzty lukru i słodkości. Po trzecie, naprawdę ciekawy pomysł i ujęcie sprawy. Reinkarnacja z innej strony, pokazanie, że nie znamy tajemnic wszechświata, że być może właśnie dużo osób powraca na Ziemię. Jednakże są ludzie, którzy pamiętają poprzednie wcielenia, są tacy którzy ani trochę, są też ludzie, których żywot przeznaczony jest na raz. Są też nowe dusze. Naprawdę podobała mi się taka perspektywa świata.

Z jednej strony to bardzo romantyczna historia, ponieważ Daniel nadal czeka na swoją ukochaną. Prowadzi normalne żywoty, żeni się, ale nigdy nie kocha. W jego sercu pozostaje zawsze Sophia, nawet po ponad tysiącu lat. Z drugiej "Nigdy i zawsze" potrafi udowodnić, że gdzieś na świecie czeka nasza druga połówka, że miłość może mieć inny wymiar, przeznaczenie potrafi płatać figle, lecz, choćby nie wiadomo jak pokrętna była by droga, gdzieś czeka koniec. Może nawet happy end.

Akcja książki biegnie dwutorowo, przez co przede wszystkim wciągamy się w opowieść Daniela i jego kolejne wcielenia. Odbywamy małą podróż po najróżniejszych zakątkach świata, jak i kultury. Można wierzyć w przeznaczoną miłość, lecz niekoniecznie. Bo książka Ann Brashares jest tak ciekawa, że warto po nią sięgnąć z różnych przyczyny: idealnie sprawdzi się, jako walentynkowy prezent; dla osób zagubionych i nie wierzących w przeznaczenie, jak i dla tych, co wierzą w taką miłość; dla tych, co szukają ciekawej historii z elementami fantasty i trochę romansu w tle i oczywiście dla tych zainteresowanych. Plus rewelacyjna okładka! Ja zachęcam do lektury!

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Otwarte. Serdecznie dziękuję!

Wydawnictwo: Otwarte; język oryginału: angielski; str. 352; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia: 6/6

5 skomentuj:

  1. Czytałam "Trzy wierzby" tej autorki (okładka naprawdę świetna) i po Twojej recenzji będę wypatrywać tej powieści. Uwielbiam taki motyw i mam nadzieję, że biblioteka również to podziela. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj zaczęłam czytać tą książkę, niestety musiałam przerwać, ale jestem pewna że dzisiaj mnie maksymalnie wciągnie, bo już mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jestem pod wrażeniem tej książki :)

    U mnie również recenzja "Nigdy i na zawsze"

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.