wtorek, 28 grudnia 2010

Gdy wpadałam na ten pomysł nie przypuszczałam, że tyle osób chętnie weźmie w nich udział. Teraz wtorkowe dyskusje staną się małą tradycją tego bloga. Uwielbiam czytać Wasze opinie, poznawać Was co raz to lepiej, a przede wszystkim, prowadzicie rozmowy w tak kulturalny sposób, że nie jedna dyskusja mogłaby się przy naszej schować. Zachęcam jedynie do tego, aby odpowiadać na czyjąś opinie, nie bać się i poznawać siebie!
I znów brzmię jak reklama. No cóż. XXI wiek czasem robi pranie mózgu. :)

Dzisiejszym tematem będzie pewien zasugerowany wątek. Myśl podsunęła Kalio - czy lubicie internetowe kłótnie, czy bierzecie w nich czynny udział albo może obserwujecie z opadem szczęki i myślą - ale ludzie mogą być! Zapraszam do dyskusji!

PS. Aby łatwiej było znaleźć wszystkie dyskusje oznaczyłam tematy etykietą.

23 skomentuj:

  1. Nie lubię internetowych kłótni. Ale jakoś tak się dzieje, że niemalże zawsze w nich uczestniczę.
    Zwykle wypowiedzenie się w internetowej dyskusji nie sprawia mi takiej radości, jak dorzucenie swoich trzech groszy do takiej merytorycznej (choć nie zawsze!) bitwy.
    Co ciekawe, podczas takich awantur każdy ma tę swoją rację, której się trzyma i nie puszcza. Nie ma szans na zrozumienie, przyjęcie argumentów rozmówcy, zastanowienie się nad nimi.
    Także to właściwie nie jest dyskusja, ale szereg monologów, z których każdy nawiązuje do poprzedniego.
    A jednak to fascynuje, pochłania. Może chodzi o wyzbycie się emocji, wyżycie się, czy jeszcze coś innego. Nie wiem i nie wiem, dlaczego czasami mam ochotę brać w czymś takim udział...

    OdpowiedzUsuń
  2. To zależy od tego w jakim stopniu temat kłótni dotyczy mnie samej, a że przeważnie w niewielkim i jakoś rzadko czuję się przez nie urażona to raczej staram się w nich nie uczestniczyć ;). Mam swoje małe, spokojne miejsce w internetowej przestrzeni i nie czuję potrzeby by ten swój spokój psuć. Więc przeważnie stoję sobie z boku, czytam, momentami pośmieje się pod nosem i tyle. Dodatkowo denerwuje mnie, gdy w kłótni większość głosu zabierają osoby anonimowe, które owszem wykrzyczeć się potrafią, ale już podpisać nie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to może ja się wypowiem bo nie miałam jeszcze okazji wziąć udziału w Twoich dyskusjach:))Zaznaczam od razu, że to doskonały pomysł:)

    Mi ręce opadają gdy czytam czasami pod artykułami, niektóre komentarze, a w zasadzie wirtualne sprzeczki. Ludzie wytworzyli w sobie niesamowitą umiejętność bluzgania na innych pod osłoną sieci. Jestem przekonana, że ponad połowa nie potrafiłaby powiedzieć nawet części tego co napisali, w osobistej konfrontacji. W ogóle zastanawiam się co siedzi w umyśle człowieka który czytając jakiś post nagle stwierdza "to ja im teraz napiszę!!!" (zamiast napiszę można wstawić dowolną odmianę słowa na k, bo zazwyczaj te bluzgi tak właśnie wyglądają.) Nie brałam nigdy udziału w prawdziwej dyskusji np na czacie, bo tu muszę się przyznać, że jestem "czatową dziewicą":) Nigdy nie kręciła mnie taka forma rozmowy z obcymi ludźmi.
    Tak naprawdę to wydaje mi się, że dzisiejsze dyskusje czy to w sieci czy na żywo straciły swój prestiż i elegancję, choćby z tego powodu, że ludzie mają uboższe słownictwo, co prowadzi do tego, że większość czasowników zamieniają na przekleństwa, a takiej rozmowie to ja dziękuję.
    Uwielbiam rozmwiać na tematy kontrowersyjne ( i nie tylko ) z przyjaciółmi, znajomymi czy rodziną. Z ludźmi z którymi można porozmawiać, którzy bawią się tak jak ja, w wynajdywanie argumentów by udowodnić swoją rację, ale na poziomie, bez rozlewu krwi. Przecież wiadomo, że to tylko rozmowa i świata od razu nie zmieni. A dzięki temu można naprawdę poznać ludzi i ocenić ich poziom inteligencji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam:) wtorkowe dyskusje to bardzo fajny patent. Sama mam zamiar zorganizować na swoim blogu coś podobnego.
    Odnośnie aktualnego tematu - wszystko zależy od tematu i poziomu tych dyskusji oraz miejsca, w jakim się odbywają. Jeśli wpadnę na jakąś stronę przypadkiem i okazjonalnie to nie bardzo chce mi się logować; jeśli kłótnia polega na wzajemnym wrzucaniu sobie i atakowaniu ludzi, nie poglądów to (bez się wywyższania) jestem ponadto i szkoda mi czasu. Poza tym irytują mnie ludzie nieasertywni i zmuszający innych do przyjmowania ich poglądów - z takimi nie dyskutuję, bo jest to według mnie bezcelowe.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    P.s. widzę wiele ciekawych pozycji w prezentacji Czekają na półce:) Będe wypatrywać recenzji:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grunt w tym, aby wyrażając swoje zdanie nie urażać innych. Warto bronić swego, ale wysłuchać także innych, co mają do powiedzenia. To, że uważają inaczej, wcale nie oznacza, że są zacofani.
    Monologi, które często nazywamy dyskusjami, prowadzą tylko do wyładowania swojej frustracji oraz pokazania, że wie się najlepiej. Gdzie zanikła sztuka słuchania i mówienia? Gdzie podziały się kulturalne rozmowy?
    Skoro mam możliwość powiedzenia swojego zdania, to mówmy, nie atakujmy. Przeważnie rzadko biorę udział w dyskusjach, co by sobie dnia nie psuć (np. w tej na facetczyta), nie oznacza to, że nie mam zdania. Czasem warto swoje przemilczeć, skoro i tak cię nie słuchają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno, dawno temu, pacholęciem będąc, brałem udział w pyskówkach. Było to jednak w złotych czasach usenetu, gdy pyskówki trzymały poziom i styl, a nie sprowadzały się do rzucania mięsem i kurwowania damskich członków rodziny oponenta do 20 pokolenia wstecz, jako metody udowadniania swoich racji. Z tego powodu nie uczestniczę, chyba że ktoś mi pojedzie na moim podwórku (czyli Śmieciuszku), to wtedy jeszcze odwarknę. Albo i nie, bo ja prosty chłopek jestem i czasem po prostu trzymam się zasady: ''Lepiej nic nie mówić i sprawiać tylko wrażenie głupca, niż odezwać się, by rozwiać wszelkie złudzenia.'' :D

    OdpowiedzUsuń
  7. byłam niestety ofiarą takiej "dyskusji". Niestety internet to nie jest dobre miejsce na prawdziwą , szczerą rozmowę. Zresztą trudno dyskutować z kimś kto jest anonimowy! Bardzo oburzają mnie komentarze po artykułami gazety.pl, np. rozbił się z statek u wybrzeży Australii a ktoś komentuje tą sprawę następujące: "pewnie to były czarnuchy, więc ich nie żałuję" (!!!). Uważam, że internet sprzyja w dużej mierze rozpowszechnianiu takich głupot (tak za mało powiedziane!) bo każdy czuję się po prostu anonimowy. Zgroza. Ufff

    p.s. dyskusje - świetny pomysł! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie biorę udziału w internetowych kłótniach, śmieszą mnie strasznie, ale czasem też nie potrafię po prostu zrozumieć, że ludzie mogą się kłócić często o jakieś bzdety w stylu: "Messi jest lepszy niż Cristiano", a ktoś inny: "a właśnie że Cristiano jest lepszy". Kłótnie dzieciaków, nie poparte żadnymi argumentami. Przed wyborami w mojej miejscowości powstała także jakaś sonda w której wyborcy jednego i drugiego kandydata obsmarowywali się wzajemnie. Aż przykro się to czytało. Że też dorośli ludzie mogą być tacy głupi i tak łatwo dać się prowokować na jakiejś śmiesznej stronie internetowej. Niestety prawda jest taka, że internet nie powinien być dla wszystkich. A to "anonimowe" zgłaszanie swojego zdania to już w ogóle nie powinno mieć racji bytu. Niby jest wolność słowa itd, ale dlaczego jeśli ktoś jest tak pewny swojej racji nie ma odwagi się pod nią podpisać?

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo rzadko biorę udział w takich kłótniach, ale jak już na taką trafię to czytam i pokładam się ze śmiechu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Napisałam u Ciebie dłuuuugaśny komentarz z moim zdaniem (a drugi u Kalio pod recenzją) i obydwa mi zeżarło perfidnie, a tym samym straciłam ochotę na publikację. Przepraszam, już drugi raz nie chce mi się pisać :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja dziś zachowuję się tak jak napomknął Bazyl - wolę milczeć i sprawiać wrażenie ...:)))

    Czasami coś powiem, gdy dyskusja wre i BARDZO mocno mnie dotyczy. Np. nie tak dawno na temat rzetelności recenzji książek otrzymanych od wydawnictwa. Wzięłam udział w dyskusji u Engi, bo miałam zaufanie do gospodyni, że nie pozwoli na rozpętanie się wojny. Na innych blogach pod takimi samymi dyskusjami milczałam.
    Milknę, gdy tylko chociaż jeden z dyskutantów zaczyna oceniać interlokutorów, zamiast pisać na temat.
    Na wiosnę na moim blogu jedna z bloggerek próbowała wciągnąć mnie w dyskusję na temat poziomu czytających książki nie takie jak ona i ludzi o odmiennym guście niż jej. Nie dałam się wciągnąć, pani dałam do zrozumienia, że może mój blog jest dla niej za głupi. Poszła sobie i dobrze.
    Wolę raczej, żeby o mnie pomyślano, że nie dorastam komuś tam do pięt, niż dać się wciągnąć w żenującą słowną przepychankę. Dla mnie to większy wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  12. Enga - no weź, ja teraz będę myśleć, co Ty też mogłaś napisać!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy jeszcze nie brałam udziału w internetowych kłótnich, ale kilka razy zdarzyło mi się taką wirtualną sprzeczkę obserwować ;) Jak widzę jeszcze wszystko przede mną ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Prawdę mówiąc kojarzę tylko jedną taką kłótnię: o egzemplarzach recenzenckich, oznaczaniu takowych i ewentualnej nierzetelności recenzji tych książek. Na jakimś blogu było chyba ze 40 komentarzy na ten temat. Włączyłam się jednak do dyskusji, ale na blogu Engi (na tamtym zdaje się nic chyba nie pisałam, nie pamiętam tego, ale na pewno z nikim się nie kłóciłam). U Engi to nie była kłótnia, tylko właśnie dyskusja na poziomie. To mi się podobało. wypowiedziałam się masa ludzi, a nikt nikogo nie obrażał, nie było wycieczek osobistych itp. Więc trudno mi się wypowiadać na ten temat, jeśli widziałam na oczy tylko jedną taką sytuację. Ciekawe było to, że mogłam poznać opinie innych ludzi, nie wiedziałam nawet, że jest taki problem. długi czas zastanawiałam się czy mój blog uważany jest za uczciwy, czy nie, czyjaś kłótnia dała mi do myślenia, ale może tylko zg na ten temat. Jednak sama się do niej nie włączyłam. wyraziłam potem tylko swoje zdanie na zaprzyjaźnionym blogu Engi.
    kłótniom więc mówię nie, dyskusjom tak, zwłaszcza na różne ciekawe tematy, jak u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hm, teraz widzę, że Twoje pytanie odniosłam tylko do blogów... Ups. Jeśli chodzi o cały Internet: nie, nie biorę udziału w kłótniach, denerwuję się i szybko tracę rezon, więc to nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kalio - po takim komentarzu nie pozostało mi nic innego, tylko spróbować z pamięci odtworzyć treść "zeżartych przez net" porannych komentarzy ;) U Ciebie już wisi, teraz tutaj.

    Nienawidzę konfliktów i kłótni. Dotyczy to również kłótni internetowych, gdzie jeszcze łatwiej przychodzi masie obrażać siebie wzajemnie, przy użyciu mocnych słów i paskudnych isnynuacji. Dlatego staram się nie brać w nich udziału, co jednak przy moim cholerycznym charakterze bywa niezmiernie ciężkie. Zareagowałam kilka razy w ciągu tego roku i potem żałowałam, bo jestem aktualnie na mocno emocjonalnym stadium życiowym i każda najmniejsza pierdoła powoduje u mnie emocje godne jakiejś tragedii. Dlatego postanowiłam unikać takowych "dyskusji", już w ciągu kilku ostatnich tygodni chyba z 7 razy gryzłam się w... paluszki i anulowałam komentarz przed zatwierdzeniem.

    Poza tym gro tych "dyskusji" nie ma sensu, bo duża ilość biorących w nich udział osób jest tak zasklepiona w swoim zdaniu, że kompletnie nic do nich nie dociera. Nieraz widzę, jak jakaś sprawa została sensownie, porządnie, prosto i jasno wyjaśniona przez kilka osób, a pieniacz, od którego coś się zaczęło dalej piał swoje. No i gdzie tu logika?

    A co do komentarzy pod artykułami, o których pisze the_book, to jest to taki idiotyzm, że nie wiem, po co one w ogóle istnieją. Dobrych kilka lat temu zdarzało mi się je czytywać i za każdym razem wprawiały mnie w zdumienie. Takich bzdur, to ja nigdzie chyba nie miałam okazji czytać :/ Nigdy nie wniosły one do mojego życia czegoś ciekawego, sensownego, same idiotyzmy. Ciekawe swoją drogą, ze ludzie są tak zapaleni do obrażania innych ludzi tylko dlatego, że się od nich czymś różnią. Szufladkowanie, kategoryzowanie, teorie spiskowe, teorie końca świata, UFO i inne takie kwiatki. W pewnym momencie (całe szczęście dosyć szybko) dotarłam do momentu, w którym powiedziałam sobie "dosyć, przestań czytać te bzdury!" i od tego czasu czytanie artykułów kończę wraz z ostatnią kropką w ich treści.

    PS. Dziewczyny, dzięki za miłe słowa a propos dyskusji u mnie! Ja byłam naprawdę pod wrażeniem wypowiedzi i kultury biorących w niej udział!
    PPS. Vampire_Slyer - aż się zarumieniłam po przeczytaniu Twojego komentarza pod dzisiejszą recenzją "Madame" :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Grrr... Gros, nie gro :/

    OdpowiedzUsuń
  18. O matko boska! Engo, aleś Ty się rozpisała! Czytam to i czytam, raz za razem, i właściwie dochodzę do bardzo podobnych wniosków.

    Bardzo często ludzie się zagalopowują w internecie, myśląc, że tutaj są bezkarni. Bardzo łatwo nie tylko kogoś obrazić w internecie, ale także zniszczyć mu życie. Bo nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile ludzi codziennie jest w sieci. Ile ludzi właśnie czyta nasze dyskusje. Raz coś powiedziane w sieci nie zniknie. Zawsze będzie gdzieś zapisane. Tak samo ludzie nie zapomną tego, co napisałeś/powiedziałeś.

    Internet nie stworzono po to, aby mu się gdzieś wyładować. Ma służyć każdemu. Nikt nie powinien nikogo krytykować, wypisywać kłamstw pod jego adres, a tym bardziej oceniać.
    Zresztą, czasem jak już patrzę na te wszystkie osoby, które korzystają z internetu, aby powymieniać się komciami lub poczytać plotkarskie magazyny to mi się słabo robi.

    OdpowiedzUsuń
  19. Enga - ja w ogóle nie czytuję takich komentarzy i teraz dopiero, czytając te wypowiedzi, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę krążę sobie spokojnie w hermetycznym światku ludzi związanych z książkami i dobrze mi z tym i nawet nie zdaję sobie sprawy, że inni są ŹLI:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Vampire - ach, bo jak zaczęłam sobie przypominać, co napisałam rano, to jeszcze do tego doszły przemyślenia wynikające z innych komentarzy i tak pooooszło! ;)
    Co do tego, co jest w necie - faktycznie, chyba nigdy nie zniknie :/ Dlatego powinniśmy być tak bardzo świadomi tego, co piszemy!

    Kalio - zauważyłam, że ja też zaczynam zmierzać do hermetycznego światka blogów i portali książkowych :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Muszę wam powiedzieć, że oprócz facebooka to mój świat internetowy skraca się właśnie tylko do książkowego. Kiedyś robiłam dużo innych rzeczy, ale teraz nie dość, że brak mi czasu, to większością już się nie zajmuje. Zresztą, książki pochłaniają mi tyle czasu. :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja z natury nie jestem kłótliwą osobą, więc nawet w internetowych sprzeczkach nigdy nie uczestniczyłam.
    Czytać czasem mi się zdarzyło, ale jest to dla mnie śmieszne. Wiadomo, ile jest osób tyle różnych zdań. Uważam, że wystarczy wyrazić swoje zdanie, bez obrażania innych. Po co kłótnie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie, nie lubię się kłócić. Mam dużo cierpliwości i byle kto nie jest w stanie mnie wytrącić z równowagi. Jednak czasem obserwuję dyskusję, do dzisiaj pamiętam o uczciwości na tle współpracy z wydawnictwami. U Engi rzeczywiście ciśnienie nie podskakiwało. A na pieniaczy najlepszą receptą jest ignorowanie, zapał szybko mija.

    Od kłótni wolę zbiorowe głupawki, które do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem. Na forum bollywood.pl osiągnięto rangę sztuki w tym zakresie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.