Podobnie jak w "Żonie piekarza" tutaj urzekła mnie prostota, humorystyczne spojrzenie dziecka, zabawne przygody oraz prowincjonalna wioska pełna uroku. Wspomnienia te zawarte w dwóch pierwszych częściach autobiografii pisarza opowiadają o dzieciństwie Marcela, synu nauczyciela, który pewnego dnia wraz z połową dobytku jedzie do oddalonej o spory kawałek willi na wsi. Wakacje w tym miejscu okażą się pełne przygód i nowych spraw w życiu malca. Pośród pięknych krajobrazów młodzieniaszek odkryje uroki myślistwa jak i również przyjaźni.
Książkę czyta się bardzo spokojnie, można przy niej odpocząć od zgiełku i pędu otaczającego świata. Zabawne i często trafne spojrzenie malca na sprawy dorosłych może rozbawiać, jak i również pozwolić cofnąć się do beztroskich lat młodości. Wyruszając w podróż z Marcelem nie tylko poznamy zakątki Francji, lecz także cofniemy się do czasów, gdzie wszystko ma swój początek, kiedy na wakacjach grało się w karty, a nie w gry komputerowe. Kiedy nie było telefonów komórkowych i telewizji, kiedy przyjaciele to była jedyna rozrywka dla małych urwisów. Świat zawarty w tej książce dopiero staje na nogi, to dopiero początki wielkich wynalazków. Można również zauważyć stare zwyczaje, sposoby radzenia sobie z przeciwnościami losu, które teraz tak łatwo przeskoczyć.
Autor ma bardzo specyficzny styl, pełen ciepła jak i figlarności. Potrafi bawić jak i zainteresować swoimi wspomnieniami. Chociaż czasem ma się wrażenie lekkiej przesady w opowiadaniach to cóż się dziwić - dziecięca wyobraźni potrafi cień przemienić w straszliwego potwora, a nie jedną historię przemienić dla własnej wygody ukazując raczej dzielności i bohaterstwo niż chwile strachu i paniki. Nie oszukujmy się, dorośli też często tak robią. Lecz wracając do powieści - czyta się naprawdę przyjemnie, lekko, czasem uśmiechając się pod nosem, z ciekawością na nowe przygody łobuza. Cóż, na pewno nie jednemu skojarzy się ta powieść z "Mikołajkiem", lecz ja uważam to porównanie za krzywdzące, bowiem obie powieści mają swój własny i niepowtarzalny urok. Nie warto ich porównywać do siebie, lecz cieszyć się obiema w osobny sposób.
Piękna, ciepła książka. Zgadzam się z Twoją recenzją.

OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Magdo, Magdo, ale tu rzadko zaglądasz ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic Pagnola i bardzo jestem ciekawa jego książek. Czy "Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki" też jest dramatem, jak "Żona piekarza"?


OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wracasz do nas na dłużej
Pozdrawiam
nie wiem jak ja przeczytam to wszystko,ale dopisuję do listy
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach i mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać w niedalekiej przyszłości:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
@Oleńko, również pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
OdpowiedzUsuń@Nyx, teraz mam nadzieję, że to się poprawi, bo aż mi się przykro robi, kiedy tu zaglądam i tak pusto jest.
@Claudette, "Chwała (...)" jest powieścią, oprócz umieszczenia akcji na prowincji nie mają nic ze sobą wspólnego.
@Dm1994, ja już nawet nie patrzę ile mam do czytania ;)
@Kasandra_85, trzymam kciuki w takim razie