niedziela, 10 lipca 2011

Wcześniejsze spotkanie z tym autorem było bardzo udane. W "Żonie piekarza" urzekła mnie nieśpieszna historia, prowincjonalne miasteczko, ludzie, którzy żyli sporami swoich przodków, społeczeństwo, gdzie żadna tajemnica się nie uchowa. Ciepło i radość bijąca z stronic powieści.

Podobnie jak w "Żonie piekarza" tutaj urzekła mnie prostota, humorystyczne spojrzenie dziecka, zabawne przygody oraz prowincjonalna wioska pełna uroku. Wspomnienia te zawarte w dwóch pierwszych częściach autobiografii pisarza opowiadają o dzieciństwie Marcela, synu nauczyciela, który pewnego dnia wraz z połową dobytku jedzie do oddalonej o spory kawałek willi na wsi. Wakacje w tym miejscu okażą się pełne przygód i nowych spraw w życiu malca. Pośród pięknych krajobrazów młodzieniaszek odkryje uroki myślistwa jak i również przyjaźni.

Książkę czyta się bardzo spokojnie, można przy niej odpocząć od zgiełku i pędu otaczającego świata. Zabawne i często trafne spojrzenie malca na sprawy dorosłych może rozbawiać, jak i również pozwolić cofnąć się do beztroskich lat młodości. Wyruszając w podróż z Marcelem nie tylko poznamy zakątki Francji, lecz także cofniemy się do czasów, gdzie wszystko ma swój początek, kiedy na wakacjach grało się w karty, a nie w gry komputerowe. Kiedy nie było telefonów komórkowych i telewizji, kiedy przyjaciele to była jedyna rozrywka dla małych urwisów. Świat zawarty w tej książce dopiero staje na nogi, to dopiero początki wielkich wynalazków. Można również zauważyć stare zwyczaje, sposoby radzenia sobie z przeciwnościami losu, które teraz tak łatwo przeskoczyć.

Autor ma bardzo specyficzny styl, pełen ciepła jak i figlarności. Potrafi bawić jak i zainteresować swoimi wspomnieniami. Chociaż czasem ma się wrażenie lekkiej przesady w opowiadaniach to cóż się dziwić - dziecięca wyobraźni potrafi cień przemienić w straszliwego potwora, a nie jedną historię przemienić dla własnej wygody ukazując raczej dzielności i bohaterstwo niż chwile strachu i paniki. Nie oszukujmy się, dorośli też często tak robią. Lecz wracając do powieści - czyta się naprawdę przyjemnie, lekko, czasem uśmiechając się pod nosem, z ciekawością na nowe przygody łobuza. Cóż, na pewno nie jednemu skojarzy się ta powieść z "Mikołajkiem", lecz ja uważam to porównanie za krzywdzące, bowiem obie powieści mają swój własny i niepowtarzalny urok. Nie warto ich porównywać do siebie, lecz cieszyć się obiema w osobny sposób.

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Esprit. Serdecznie dziękuję.

Wydawnictwo: Esprit; język oryginału: francuski; str. 416; ocena ogólna: 4/6; ocena wciągnięcia: 4,5/6

6 skomentuj:

  1. Piękna, ciepła książka. Zgadzam się z Twoją recenzją.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo, Magdo, ale tu rzadko zaglądasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam nic Pagnola i bardzo jestem ciekawa jego książek. Czy "Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki" też jest dramatem, jak "Żona piekarza"?

    Mam nadzieję, że wracasz do nas na dłużej :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem jak ja przeczytam to wszystko,ale dopisuję do listy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Książkę mam w planach i mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać w niedalekiej przyszłości:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Oleńko, również pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
    @Nyx, teraz mam nadzieję, że to się poprawi, bo aż mi się przykro robi, kiedy tu zaglądam i tak pusto jest.
    @Claudette, "Chwała (...)" jest powieścią, oprócz umieszczenia akcji na prowincji nie mają nic ze sobą wspólnego.
    @Dm1994, ja już nawet nie patrzę ile mam do czytania ;)
    @Kasandra_85, trzymam kciuki w takim razie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.