niedziela, 29 stycznia 2012

Premiera 9 lutego

Pierwszy raz w tym roku zdarzyło się, by książka pozostawiła we mnie tak mieszane uczucia. Podobała mi się i to bardzo, jednakże z chwilą skończenia ostatniej strony wiedziałam, że nie mogę sprecyzować własnych myśli. Ta książka jest taka... prawdziwa, tak boleśnie rzeczywista. Oskubuje ze złudzeń, stawia do pionu i pokazuje, że życie to nie jest bajka, a cierpienia i śmierć dotykają wszystkich. Myślę, że to właśnie ta realistyczność powoduje, że ciężko mi zabrać głos.

Matt King, spadkobierca wielkiej fortuny, mieszka z rodziną, dwiema córkami i żoną, na Hawajach. Wszystko zmienia się, kiedy jego żona ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę. Matt nagle musi zająć się wszystkim, na co nigdy nie poświęcał uwagi na przykład wychowaniem dzieci.

Rajskie życie na Hawajach wcale nie jest takie bajeczne - w domu biegają termity, życie spadkobiercy wcale nie jest królewskie, a do tego buntownicze dzieci, których Matt tak naprawdę nie zna. Jak wybaczyć komuś błędy? Nawet jeśli ten ktoś umiera.

Ta książka ma coś takiego w sobie, że nie mogłam się od niej oderwać. W zawrotnym tempie pokonywałam dalsze rozdziały byleby dowiedzieć się, jak poradzi sobie Matt. A dostał on niesamowicie trudną szkołę życia. Z nieobecnego ojca nagle musiał stać się ojcem na pełen etat. Buzujące hormony córek, nieznajomość ich charakterów i brak wyćwiczonego podejścia do nich to nie jedyny kłopot bohatera.

Choć zgubił mnie początek, który wydawał mi się niezbyt wyszukany do tej historii, potem nie miałam już nic do zarzucenia. Główny bohater jest zagubiony i bezradny, błądzi po omacku, przy czym uderza od niego tak niesamowita zdolność wybaczenia, akceptacji i miłość do żony, z jaką nie spotkałam się w żadnej książce. (I tu potwierdza się teza, że śmierć potrafi wybaczy wszystko, również złączyć bliskich.) Wciąga, bo jest realistyczna do bólu. To historia, która może spotkać każdego, przez co tym bardziej chcemy zobaczyć, jak radzą sobie z tym inni, przy okazji ciesząc się, że to nie nas spotyka tak ciężka sytuacja. Szkoła życia, która na zawsze odmieni bohaterów.

Lektura "Spadkobierców" to sama przyjemność. Czytając czas upływa niemiłosiernie szybko, a czytelnik ciągle nie ma dość. Forma książki jest jasno i przystępnie napisana, co nie oznacza, że dialogi są prymitywne. Przeciwnie, w prostej historii podszyta jest głębia, język, choć niewyszukany, idealnie oddaje prostotę tych bohaterów. Nie braknie również ciężkich decyzji, od których nie da się uciec. Nigdy nie powinno kazać się komuś zostać, skoro cierpi, a przecież nie tak łatwo jest pozwolić komuś odejść. Skąd wiadomo, że nic nie da się zrobić, kiedy należy poprzestać starania, a kiedy walczyć?

Z przyjemnością kiedyś do niej wrócę, a teraz zachęcam wszystkich do lektury i tych zainteresowany, i tych, którzy poszukują dowodu, na to, że bliskość z rodziną jest tak ważna, i tych, którzy lubią realistyczne historię. Polecam!



Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak Literanova. Serdecznie dziękuję!

Wydawnictwo: Znak; język oryginału: angielski; str. 352; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia: 6/6

8 skomentuj:

  1. Marzy mi się ta książka od jakiegoś czasu, mam nadzieję, że niedługo sama będę miała okazję ją przeczytać, póki co, cieszę się, że oceniłaś ją pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że szybko ją upolujesz i będzie Ci się podobała równie mocno, jak mi :-)

      Usuń
  2. Mam na nią przeogromną ochotę od dłuższego czasu,ale nie byłam przekonana,bo nie czytałam jeszcze żadnej recenzji,Twoja jest pierwsza. No i koniecznie muszę ją teraz przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto zapoznać się jeszcze z jakąś negatywną, jeśli taka będzie, bo trzeba wiedzieć plusy i minusy, a ja minusów żadnych nie przedstawiłam.

      Usuń
  3. Interesujące - postaram się zdobyć po premierze

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja bardzo zachęca do przeczytania tej książki, z pewnością dodam ją do mojego "must read", jestem też ciekawa ekranizacji, może i ją skuszę się obejrzeć.

    Zapraszam również do odwiedzenia mojego nowo powstałego bloga o podobnej tematyce.
    P.s. Dodałam Twój blog do polecanych :)
    public-reading.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zastanawiam się, czy ekranizacja będzie dobra. Pewnie będę zmuszona do odczekania trochę od pojawienia się filmu, żeby wymazać choć trochę wrażeń po książce.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.