"Światła września" to trzecia po "Księciu mgły" i "Pałacu północy" książka skierowana do młodszego czytelnika. Historia dzieję się w roku 1936. Simone Sauvelle po śmierci męża pozostaje bez środków do życia, co chwilę nawiedzana przez nieznajomych ściągających długi męża.
Gdy los uśmiecha się do Simone ta dostaje pracę ochmistrzyni w fabryce zabawek Lazarusa. Razem z dwójką dzieci - Irene i Dorianem - przeprowadzają się do Normandii, do Domu na Cyplu. Praca i dom to spełnienie marzeń i sposób na nowe lepsze życie. Irene zaprzyjaźnia się z Ismaelem, Dorian odkrywa nowe pasja, a Simone odnajduje przyjaciela w Lazurusie. Pewnego dnia odnalezione zostają zwłoki Hannah, kucharki wynalazcy. Każdy na swój sposób próbuje dociec prawdy, szczególnie Irene i Dorian. Zaczynają dziać się niezwykłe rzeczy, a w okolicy czuć czyjś oddech na karku.
Nie we wszystko, co widzisz, powinieneś wierzyć.Nie mogłam się oprzeć urokowi tej książki. Dosłownie pożerałam ją wzrokiem. Bo "Światła września" nie jest książką, w której trzeba czekać na akcję lub zastanawiać się nad sensem powstania. To lektura tak przyjemna i tak szybka, że kiedy dochodzi się do ostatniej strony, aż żal zamykać książkę. Pewnie nie jedna osoba zastanawiała się gdzie do licha są następne strony i dlaczego skończyło się tak szybko.
Podróż to szybka, za to jak niezwykła. Zafon oddziaływuje na czytelnika prostymi historiami, które go rozczulają, wzruszają, bawią i ciekawią. Sama historia to nie tylko piękna opowieść, ale też chwilami fajna groza i tajemnica.
(...) szkoda czasu na jakiekolwiek próby zmieniania świata, wystarczy uważać, by świat nie zmienił ciebie.Chwile napięcia, tajemniczości, horroru, grozy, trochę fantastyki i nauki. Przyznam, że największe wrażenie zrobiła na mnie właśnie ta groza. Miejscami ta książka była straszniejsza niż oglądany tego dnia film. Urywanie opowieści i przeskakiwanie do innej osoby, gdzie działy się jeszcze mroczniejsze rzeczy to fachowa robota. A książkę napisano po mistrzowsku. Zapadałam po urokiem "Świateł września". Zachwyciłam się, wciągnęłam i nie nasyciłam się, bo nadal pragnę więcej książek tego autora.
(...) w prawdziwym życiu, w odróżnieniu od fikcji, nic nie jest tym, czym się wydaje...Lektura dwa razy lepsza od "Cienia wiatru". Za jakiś czas, kiedy zapomnę historię znów sięgnę do tej książki, bowiem klimat i magia zawarta w niej sprawiają, że "Światła września" to książka, którą będę długo wspominać. Gorąco polecam!
Wydawnictwo: Muza; język oryginału: hiszpański; str. 256; ocena ogólna: 5/6; ocena wciągnięcia: 6/6
Pierwszą część mam już za sobą. Bardzo dobrze mi się czytało. Pałac północy czeka na półce. Niebawem po nią sięgnę. A później po kolejne powieści Zafona. W tym roku mam zamiar dokładniej poznać Jego twórczość.
OdpowiedzUsuńJa jak zwykle zaczęłam nie od tej strony, co powinnam. Także jeszcze ma do nadrobienia pierwsze dwie książki.
UsuńLektura tej książki jest już za mną, uwielbiam Zafóna
Chociaż zdziwił mnie Twój osąd, że jest aż dwa razy lepsza, dla mnie "Cień" był mistrzowski
Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Cień wiatru" był dla mnie słabszy, z czym wiąże się dłuższa historia. Koleżanka bardzo mnie do niej namawiała, więc spodziewałam się naprawdę wysokich lotów, przez co trochę się rozczarowałam. Tylko i wyłącznie dlatego nie oceniam "Cienia wiatru" lepiej od tej.
UsuńZachęciłaś mnie. Poszukam jej
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spodoba się równie mocno
UsuńKsiążka zbiera same pozytywne opinie i na pewno jej sobie nie odpuszczę
OdpowiedzUsuńChyba nie natrafiłam jeszcze na negatywną opinię. Także coś musi w niej być.
UsuńMam do recenzji, zobaczymy co z tego wyniknie. : )
OdpowiedzUsuńCzekam na opinię w takim razie.
Usuń