wtorek, 31 lipca 2012

Wydawnictwo: Erica
Język oryginału: angielski
Stron: 600
Ocena ogólna: 5,5/6
Ocena wciągnięcia: 6/6
Kiedy poszukiwałam inspiracji do rozpoczęcia tej recenzji wielokrotnie trafiałam na słowa potwierdzające, że Bernard Cornwell to pewnego rodzaju marka, która na wielu rynkach zakorzeniła się głęboko w odbiorcach i nie ma zmiłuj, żeby ktoś przeczytawszy jedną książkę nie sięgał dalej. I choć porównanie autora do marki może nie być zbyt delikatne to chyba dobrze oddaje fakt, że ten autor potrafi zachwycić wiele osób.

"Zwiastun burzy" to drugi tom pięciotomowego cyklu "Wojny wikingów". W IX wieku Wessex jest jednym z ostatnich państw, którego Duńczycy jeszcze nie opanowali. Niezwykle żądni nowych terenów krwawi przeciwnicy tylko czekają, żeby zaatakować Anglię i raz na zawsze podporządkować sobie jej tereny. Uhtred z Bebbanburga ponownie staje przed wyborem - czy dołączyć do Wikingów, wśród których dorastał, czy bronić ludzi pośród których się urodził. Od jego decyzji zależy los Wessexu oraz chrześcijańskiego króla Alfreda, którego Uhtred tak bardzo nie znosi.

Niezwykłe jest to, że pomimo widocznego schematu, który przejawiał się już w Trylogii Arturiańskiej, z takim wyczekiwaniem i niecierpliwością przechodzimy od strony do strony. Niesamowite jest to, jak doskonałe jest tło historyczne, jak stworzone są postacie, tak okrutne, brutalne, żądne krwi i zemsty, jak i również karykatury ludzi, ludzi głęboko wierzących oraz ludzie dobrotliwi i pogodni. Różnorodna plejada postaci dodaje smaku i świetnie pokazuje kontrast między religią wzywającą do miłości i zaprzestania walk, a wiecznym przeganianiem pogan i ich tępieniem. Widoczna u Cornwella jest zarzucająca kościołowi chciwość i żądza władzy, czytający musi przyzwyczaić się, że to poganin odgrywa znaczącą rolę i chcąc nie chcąc zawsze ratuje z opresji.

Ważny jest również język, bez którego nie wczulibyśmy się w historię z takim zacięciem. Chociaż cechuje go prostota jest świetnie dopasowany do poszczególnych postaci, nie braku ironicznych i sarkastycznych wypowiedzi, można też zauważyć pewne negatywne odniesienia autora, ale nie przeszkadza to w odbiorze. Tak naprawdę nawet schemat nie jest w stanie przeszkodzić czytelnikowi ani go zdenerwować, ani odrzucić czy przekonać do odłożenia książki. "Wojny wikingów" rozpoczyna się raz i zostaje do samego końca.


Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica. Serdecznie dziękuję!

4 skomentuj:

  1. nie czytałam pierwszej części, a zatem pass :)
    aczkolwiek mając okazję sięgnęłabym po ten cykl :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również nie czytałam pierwszej części, ale okładka jest tak cudna, że może kiedyś nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałem pierwszej części i żałuje, bo po recenzji drugiego tomu widać gołym okiem ile straciłem. Będę poszukiwał tego tytułu, by móc samemu przekonać się jak wiele ma mi do zaoferowania Cornwell. Zachęciłaś mnie tym, że wspomniałaś o dobrze dopracowanym tle historycznym, co cenie w tego typu powieściach. Mam tylko nadzieję, że będzie o wiele lepsza niż dwa tomy Ragnarok o zbliżonej tematyce i bardzo nużącej treści. Pozdrawiam serdecznie Mavericus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam Ragnaroka, więc nie jestem w stanie porównać. Cornwell pisze naprawdę dobrze, ostatnio mój tata powiedział, że mu się to ciągnie. On raczej woli fantastyczne powieści, gdzie dużo i szybko się dzieję, ale fakt faktem, czasem może się dłużyć, skoro każdy tom ma po 600 stron. Jednak kiedy się już wdrąży w świat postaci i nie robi zbyt długi przerw między tomami, to czyta się bardzo przyjemnie.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.