wtorek, 22 marca 2011

Dawno ich  nie było, bo a to coś wypadło, a to zapomniałam, a to choroba i tak lista rosła, rosła, aż chyba trochę zakurzyła się ta akcja, więc teraz ponownie postaram się przywrócić jej blask.

Dzisiejszym tematem niech będzie dbałość o książki. Czyli jak dbacie o książki, żeby się nie zniszczyły (czy na przykład w trakcie czytania owijacie je gazetą), czy zwracacie uwagę na wygląd książki (czyli jej okładkę), czy dbacie o nie przesadnie, czy może mniej obsesyjnie.

Oczywiście wszystkich chętnych zapraszam do rzucania własnych tematów i pomysłów na dyskusję. A teraz - Zapraszam do udziału!

10 skomentuj:

  1. U mnie też zastój - szczególnie z recenzjami. Jakieś wiosenne blogowe przesilenie ;)

    Jeśli chodzi o moje książki to dbam o nie praktycznie wyłącznie w ten sposób, że zapewniam im zamknięte przechowywanie. Prawie cała moja biblioteczka jest umieszczona w zamkniętych szafkach, a przez to dociera do niej mniej kurzu, nie jest podatna na zniszczenia, upadki, ewentualnie jakieś zabrudzenia.
    Nigdy nie owijam książek w gazety, aczkolwiek staram się unikać czytania podczas jedzenia, czy kąpieli oraz wszystkich tych sytuacji, kiedy mogłyby się zabrudzić.

    Na okładki zwracam uwagę bardzo często. Uwielbiam wpatrywać się w ładne, ciekawe okładki, niektóre wręcz uważam za dzieło sztuki. Jak już wspomniałam nie dbam o nie przesadnie, ale czasami, stosownie do zakurzenia, wycieram dokładnie.

    Ale chyba dbam raczej o własną wygodę, bo chowając książki w zamkniętej biblioteczce nie muszę w niej tak często sprzątać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do obsesyjnej dbałości mi daleko. Wystarczy, że wygląda na używaną, ale nie maltretowaną. Czyste ręce, żadnego testowania wytrzymałości klejenia czy podatności na podarcie. Najważniejsze by jak najdłużej zachowała swój pierwotny urok i forma jednokawałkowa. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli książka jest czyjaś, to dbam o nią. Raz zdarzyło mi się odkupić książkę bo chlapnęłam na nią wodą. Jeśli chodzi o moje - staram się, żeby się nie rozpadły lub nie wpadły do wody. A reszta ujdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też podobnie jak Claudette uważam że okładka to już kawał sztuki samej w sobie.... tak po prawdzie to to takie moje małe hobby: bardzo lubię dawać starym książką nowe okładki... znaczy jestem takim introligatorem-amatorem... heh... a mam na czym pracować bo głównie kupuję książki z wyprzedaży które już w najlepszym stanie nie są... niestety i tu też cierpię na brak czasu (ostatnią okładkę zrobiłem w grudniu i to też nie jakąś wypasioną) ;p...

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też podobnie jak Claudette uważam że okładka to już kawał sztuki samej w sobie.... tak po prawdzie to to takie moje małe hobby: bardzo lubię dawać starym książką nowe okładki... znaczy jestem takim introligatorem-amatorem... heh... a mam na czym pracować bo głównie kupuję książki z wyprzedaży które już w najlepszym stanie nie są... niestety i tu też cierpię na brak czasu (ostatnią okładkę zrobiłem w grudniu i to też nie jakąś wypasioną) ;p...

    OdpowiedzUsuń
  6. Może nie przesadnie, ale staram się dbać - nie rozchylam zbyt mocno nowych książek w miękkich oprawach, żeby ich nie rozłamać, nawet okładki staram się nie odginać za bardzo - wiesz, takie nówki są często sztywne.
    Oczywiście odkupuję pożyczoną, jeśli zniszczyłam (kiedyś synowi w trakcie czytania krew poleciała z nosa na książkę, a że czytał książkę pożyczoną od kolegi, to bez dyskusji tego samego popołudnia zamówiliśmy nową przez Internet). Gdy komuś pożyczam, to proszę, żeby oddał w takim samym stanie.
    Ale nie okładam, bo lubię widok oryginalnej okładki, a nie gazet. Chyba że czytam z czytnika - no to wiadomo;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstyd mi najbardziej, że nie odkurzam zbyt często półek. Tzn. i tak czynię to częściej, niż w przypadku reszty pokoju, ale to wciąż stanowczo za mało.
    Ale ja bałaganiarzem jestem, to nie ma się co dziwić ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli chodzi o mnie to do przesadności trochę jeszcze daleko. Przede wszystkim nie jem, kiedy czytam, żeby jej nie pobrudzić, nie zostawiam książek byle gdzie, tylko ładnie na półkach, od czasu do czasu je odkurzę, ale to chyba wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwracam większa uwagę na książki pożyczone (funduję im okładki, nie moczę w wannie, chronię przed dziećmi) i na te, którym niewiele brakuje do rozpadu (nie musza być zaczytane, wystarczy, żeby były wydane w latach 80-tych).
    A poza tym specjalnei się nei przejmuję. Staram się tylko nie nosić ich długo w torebce, zwłąszcza, jeśli nie mam szans na dłuższe czytanie (np w środkach komunikacji), zauważyłam, że to je bardzo niszczy- wyciera okładki itd.

    OdpowiedzUsuń
  10. O książki własne dbam, aby się nie zniszczyły ( co nie przeszkadza mi ostrożnie, ale jednak podczytywać w wannie, nosić lekturę w torebce i nagminnie czytać przy jedzeniu i piciu). Otwarte książki trzymam tak, by nie uszkodzić grzbietu. Nigdy nie okładam książek. Raz pożyczyłam jedną, po zwrocie okazało się, że ktoś okładał ją w kolorowe gazety, bo porobiły się odbitki na okładce... Czasami z niektórymi książkami, na które długo polowałam albo na które musiałam przyoszczędzić, to dbam obsesyjnie.
    Boleję nad tym, że zdecydowana większośc dzieł jest tylko sklejana, a nie zszywana, bo to zmniejsza żywotność książki.
    Dla mnie okładka jest konstytutywną częścią książki, zawsze zwracam na nią uwagę. Czasami mam tak, że to okładka mnie skusi i bez żadnej wiedzy co do treści kupię książkę. Różne są efekty jak łatwo można się domyśleć, ale nie potrafię nie zwracać uwagi na okładkę.
    Claudette - super sprawa taka oszklona biblioteczka, też mi się taka kiedyś marzy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.