Ubolewam strasznie nad programem nauczania języków w szkole, bo uczy się nas gramatyki, nie rozmawia, a jedynie ciągle czegoś wymaga. Zamiast uczyć nas myśleć w danym języku strofuje się ciągłymi pracami klasowymi z kolejnych gramatycznych zagadnień. A przecież znanie choć jednej języka obcego to teraz podstawa. Nie tylko przydaje się w podróżach, ale też otwiera możliwości pracy za granicą.
Kiedy sięgałam po "Blondynkę na językach" nie sądziłam, że nauka może pójść tak sprawnie i przyjemnie. Beata Pawlikowska stworzyła cykl, który idealnie odzwierciedla to, jak chciałabym się uczyć języka - na logikę. Bo wkuwanie słówek i zasad gramatycznych nic nie daje, po jakimś czasie zapominamy. Jednak, kiedy mamy odpowiednie postawy możemy sami "tworzyć" w danym języku. A jakie to łatwe!
Przede mną jeszcze wiele pracy. Nie martwię się tym, bo kurs pani Pawlikowskiej sprawia, że z przyjemnością uczę się nowych słówek, próbuję tworzyć zdania i myśleć po włosku. Ten kurs językowy zasługuje na duże uznanie i warto po niego sięgnąć. Nie trzeba poświęcać dużo czasu na kolejne rozdziały. Jeśli masz dobrą pamięć każde 20 słówek zapamiętasz w 10 minut. Wystarczy powtarzać każdego dnia. Kiedy skończysz naukę pierwszego poziomu przed Tobą jeszcze cztery kolejne, każdy trochę trudniejszy. Książka zawiera załączoną płytę, z którą ćwiczyć będziesz wymowę. Nagrania skonstruowano tak, że między słówkami masz czas na wypowiedzenie go, a potem porównanie z lektorem. Dla tych, którzy chcą poznać gramatykę autorka stworzyła "Niezbędnik gramatyczny".
Zachęcam i polecam, bo warto! Nauka jest przyjemna, a efekty zadziwią niejednego z was!
Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa G+J. Serdecznie dziękuję!
Wydawnictwo: G+J; język oryginału: polski; str. 280; ocena ogólna: 6/6; ocena wciągnięcia: brak
Bardzo lubię Pawlikowską, ale co do języka włoskiego to jak na razie nie mam czasu na jego naukę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mnie ta metoda nie przekonuje. Owszem, przyjemnie uczy się z 'Blondynką' [mam hiszpański i angielski], ale te książeczki można traktować jedynie jako dodatek do nauki, a nie jako główny środek. Niestety, ale bez znajomości gramatyki i zasad rządzących danym językiem, nigdy nie nauczymy się go na dobrym poziomie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, z tym się zgadzam. Pierwszy akapit bardziej kierowałam do mojego angielskiego w szkole. Narzekam na ciągłą gramatykę nie dlatego, że jest zbędna, ale dlatego, że uczą nas tylko tego, a nie speakingu czy myślenia po angielsku. Kiedy chce coś powiedzieć ciągle przekładam polski na angielski, a tak nie powinno być.
UsuńJuz od dawna mam ochotę poznać książeczki tej Pani i twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła ;)
OdpowiedzUsuńMój mąż się z nią uczy włoskiego i jest zadowolony :)
OdpowiedzUsuńA ja francuskiego :) Bardzo wygodna metoda. Tego zawsze brakowało mi w samouczkach: praktycznych zwrotów. Pamiętam jak kiedyś kupiłam sobie samouczek do rosyjskiego, który zaczynał się od rozdziału: moja rodzina, potem mój dom i takie tam. Tylko po co? Przecież pierwszemu napotkanemu Rosjaninowi (gdybym wybierała się do Moskwy)nie będę opowiadała o swojej rodzinie, tylko np. spytam o drogę, albo gdzie jest postój taksówek.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie spróbuję. Od dawna mam chrapkę na j.francuski :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy sięgnę, bo wydaje mi się, że nauka bez gramatyki jest po prostu jakaś pusta. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńZa twórczością Pawlikowskiej nie przepadam, ale podobał mi się jej program w telewizji. Natomiast włoskiego chciałabym się nauczyć, już nie mówię, że gramatyka itd., ale kilka prostych zdań także może to będzie dobre rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńOooo, jak tu u Ciebie fajnie teraz ;) Hm, może spróbuję, mam parcie na hiszpański. Ciekawe, czy w ogóle jest xD
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tak, jest. Masz hiszpański europejski i latynoski ;-)
UsuńNie przekonują mnie książkowe kursy lingwistyczne - wszystko zależy od siły woli, samozaparcia. Bez nich nawet najlepszy podręcznik zda się, że tak powiem, psu na budę
OdpowiedzUsuń