niedziela, 16 czerwca 2013

Wydawnictwo: Initium
Język oryginału: angielski
Stron: 400
Ocena ogólna: 8/10
Ocena wciągnięcia: 6/6

Odkąd pierwszy raz sięgnęłam po książki Anne Bishop minęło sporo czasu. Zdążyłam się już przyzwyczaić do krwawych i brutalnych bohaterów Czarnych Kamieni. Zdążyłam też przekonać się, że wyobraźnia autorki tworzy tak wspaniały świat fantasy, że ciągle chce się do niego powracać.

Rozpoczynam nowy cykl Efemerę. Efemera to nazwa krainy, który w obliczu zagrożenia potężnym Zjadaczem Świata została podzielona przez Krajobrazczynie na mniejsze krainy strzeżone mostami. Do każdej krainy można się dostać, ale aby przejść przez most i znaleźć się w tym świecie trzeba podróżować bez bagażu serca. Każdy w Efemerze należy do jakiegoś miejsca i to tam tajemnicza kraina wysyła go, kiedy przechodzi przez most.

Poznajemy Sebastiana, półinkuba, zbuntowanego i okrutnie przystojnego mieszkańca Gniazda Rozpusty. Jako niechciany odmieniec trafia do miejsca stworzonego przez najsilniejszą z Krajobrazczyn - Belladonnę, jego kuzynkę, która stworzyła Gniazdo Rozpusty dla takich wyrzutków jak on. Efemera pilnowana przez Krajobrazczynie i Mostowych powoli zapomina o strachu, jaki niesie ze sobą Zjadacz Świata. Dlatego nikt nie chce wierzyć, kiedy owy potwór wydostaje się z tego więzienia. Jako poważnie zagraża on Efemerze i czy ktoś jest go w stanie powstrzymać?

Obawiałam się, że Efemera mnie rozczaruje, że autorka pojedzie na wypracowanym schemacie i będzie nużąco, bałam się, że po Czarnych Kamieniach nic mnie już nie zaskoczy, bohaterowie będą nieciekawi,  a ja z utęsknieniem będę spoglądać w stronę dawnego cyklu. Nic bardziej mylnego! Bishop udowodniła, że kreatywność, jaką wykazała się w świecie Krwawych, nie była pierwszym lepszym przejawem wyobraźni, udowodniła, że potrafi budować iskrzące magią, oryginalne i piękne światy od zera. Efemera jest kolejnym przykładem błyskotliwego wykorzystania pomysłowości, nadania niezwykłej barwy bohaterom i krainie, a przede wszystkim jest przykładem naprawdę dobrego fantasy.

Z miejsca polubiłam nowych bohaterów, polubiłam krainę, odczułam trochę strachu i z niecierpliwością oczekiwałam nagłych zwrotów akcji. Poczułam jednak także niedosyt. Przyzwyczajona do brutalnych opisów i zachowań nastawiłam się na coś podobnego, oczekiwałam, tak jak obiecywał opis, nieposkromionego bohatera, a dostałam Sebastiana, który z miejsca porzuca swoją naturę i zakochuje się w niewinnej istocie. Dla mnie to za szybka przemiana, coś takiego powinno być bardziej zarysowane. Wynagrodził mi to jednak Zjadacz Światów, który budzi grozę i ukryte głęboko w środku strachy i cienie naszego serca.

Nie mogę doczekać się kolejnych tomów, a Was zachęcam do przeczytania, znajdziecie tutaj nie tylko przygodę, napięcie i trochę magii, ale poznacie też bohaterów, którzy napiętnowani przez swoje pochodzenie, powiązania czy moc nie mają łatwo w życiu. Polecam!

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Initium. Serdecznie dziękuję!

6 skomentuj:

  1. Mam na półce dwie pierwsze części Czarnych Kamieni i jeszcze ich nie przeczytałam, nie wiem nawet, kiedy je nadrobię. Moje własne, to mogą czekać, te recenzenckie mają zdecydowane pierwszeństwo. To, co prawda, kompletnie inny cykl tej autorki, ale najpierw wolałabym się uporać z Czarnymi Kamieniami w całości, a dopiero później sięgnąć po kolejną serię.

    Niezłe tempo pisania recenzji, naprawdę! Ale w sumie masz sporo do nadrobienia, więc się nie dziwię. Te wszystkie książki już przeczytałaś, prawda? I teraz je recenzujesz? Bo jeżeli czytasz w takim tempie to padam do stóp!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne Kamienie są zdecydowanie lepsze, nie będę tego ukrywać. Na początku ciężko jest wdrożyć się w książkę, ale potem idzie już naprawdę sprawnie. Przynajmniej ja tak miałam, że za pierwszym razem odłożyłam ją na półkę, ale za drugim podejściem tak się wciągnęłam, że z niecierpliwością czekałam na następne tomy.

      Mam już przygotowane dwie następne recenzje, postaram się dziś napisać resztę, bo prawda jest taka, że im więcej siedzę przy komputerze i piszę, tym mniej mogę poświęcić książce. Te które teraz zrecenzowałam to zaległe książki. Jak jutro pojawi się recenzja Messiego to zaczyna się etap czerwcowy. Jakoś tak nabrałam takiego tempa, że od 9.06 przeczytałam 9 książek. Czasem potrafiłam kończyć jedną z poprzedniego dnia, kończyć następną, a kiedy dzień się kończył to byłam w połowie następnej. Choroba sprzyja czytelnictwu :D

      Usuń
  2. Wczoraj skończyłam czytać Most marzeń i mogę śmiało powiedzieć, że choć trylogia bardzo fajna, to Sebastian jest najlepszą częścią. Belladonna nieco słabsza, a Most marzeń jakby w połowie urwany. I teraz nie wiem, czy autorka sobie czasem furtki nie zostawiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W weekend skończyłam "Belladonnę". Zastanawiam się, skoro akcja potoczyła się w tym drugim tomie w taki, a nie inny sposób, to co może wnosić "Most marzeń"? Na razie czekam na książki, ale pewnie niedługo się dowiem. Mam tylko nadzieję, że się nie rozczaruję.

      Usuń
  3. O ile cykl "Czarnych kamieni" jest dla wszystkich o tyle Efemera to powieść dla pensjonarek i samotnych grubasek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego samotnych grubasek i pensjonarek? Co jest w niej takiego, że klasyfikujesz ją tylko dla tych dwóch grup ludzi? Z resztą nie zgodzę się, że "Czarne kamienie" są dla wszystkich, bo nie każdy lubi brutalność i akcje podszytą erotyzmem.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.