niedziela, 7 listopada 2010

wydawnictwo: Fabryka Słów
język oryginału: angielski
stron: 296
ocena ogólna: 5,5/6
ocena wciągnięcia: 5/6

Dawno nie zdarzyło mi się czytać książki, która tak by mnie zainteresowała. Rzadko też zdarza mi się, aby tak atrakcyjny pomysł dostał taką obwolutę historii, żebym z czystym sumieniem mogła rzec, że podobało mi się. Bez zająknięcia stwierdzam, że autor odwaliła kawał dobrej, porządnej roboty.

Intrygująca, zajmująca, przyciągająca. Jednak pewien szkopuł zdenerwował mnie troszeczkę na koniec. Przy tak wysokiej ocenie można by pomyśleć, że nieistotny szkopuł. Jednakże właśnie ten mały interes zmienił ocenę z najwyżej na pośrednią między bardzo dobrą a rewelacyjną. Ta jedna rzecz zmieniła mój stosunek do całości, tak cholernie dobrej.

Rzecz dzieje się w mieście Sarne, mały miasteczku, którego turyści owszem odwiedzają w sezonie, ale niezbyt masową grupą ani także w celach rekreacyjnych czy przygodowych. Są to ludzie raczej wiekowi, którzy przyjeżdżają na mały odpoczynek. Generalnie to spokojne miasteczko, ze swoimi sprawami, gdzie prawie każdy jest ze sobą spokrewniony i każdy każdego zna. Do tegoż miasta przyjeżdża Harper Connelly wraz z przyrodnim bratem Tolliverem Langiem. Gdy Harper miała 15 lat oberwała piorunem i od tego czasu potrafi wyczuwać zmarłych, jak zginęli oraz co czuli na kilka sekund przed śmiercią.

Do Sarne sprowadza ją zlecenie odnalezienia małoletniej Monteen Hopkins. Wkrótce okaże się, że nie tylko dziewczyna była zamordowana, ale także kilkoro jest bliskich. Morderca nie będzie chciał dopuścić, aby Harper wyjechała i przekazała komuś prawdę. A czasem prawda w oczy kole.

Wszystko było idealnie do czasu, gdy znaleziono morderce. Oczywiście można się domyślić kto nim jest, jest to nazbyt oczywiste w tym przypadku. Jednakże nie przeszkadza to zupełnie, gdyż w książce ważniejszy jest motyw metafizycznego węchu bohaterki niż samo znalezienie mordercy. W miarę posuwania się książki odnalezienie go staje się głównym celem rodzeństwa.

Uważam, że odkrycie mordercy zaszkodziło powieści. Autorka nieumyślnie poprowadziła akcje odkrycia. Starała się to zrobić zbyt dramatycznie i nie wiele jej z tego wyszło. A szkoda. Mogła już zostawić sprawę niewyjaśnioną, tak, aby każdy czytelnik głowił się i snuł domysły w własnej teorii.Byłoby to o niebo lepsze rozwiązanie.

"Grobowy zmysł" czyta się przyjemnie, szybko i z zapartym tchem. Wspominałam, że rzadko zdarza się, aby autor nie sknocił dobrego pomysłu. Tutaj tego nie ma. Polecam ją spokojnie, bo wiem, że nie jednemu się spodoba. Miejscami znajdziemy tajemnicze wątki, innym razem troszkę grozy, ciekawe spostrzeżenia i ładnie zarysowana charakterystyka postaci.

13 skomentuj:

  1. Bardzo lubię Charlaine Harris i muszę w końcu sięgnąć po "Grobowy zmysł" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ci się podobało, druga część też tak wciąga, choć niestety oparta jest na dokładnie tym samym schemacie, ale niewaaaażne! ;) A ja teraz poluję na "Lodowaty grób" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Isabelle - czytałaś jej wampirowe książki? Ja oglądałam tylko serial i jestem nim zachwycona.

    Izusr - właśnie u Ciebie ją znalazłam. Teraz niecierpliwie będę polować na drugą część. :)

    Edith - i takie właśnie jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jedną jej książkę "Martwy aż do zmroku". Nie była rewelacyjna, ale przeczytałam do końca, byłam ciekawa zakończenia. Kolejnych części już nie czytałam, ale może kiedyś sięgnę, bo temat fajny. Ale tej, o której piszesz nie znam, okładka bardzo mi się podoba, widziałam ją w księgarni i nie raz miałam w ręku. Teraz wiem, że warto przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, chyba wydawnictwo podkupiło prawa MAGowi?
    No, nieważne. Martwy aż do zmroku był dość naiwny, ale może jeszcze sięgnę po coś tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bym chciała tę książkę przeczytać. Ogólnie mam ochotę na książki tej autorki, ale żeby je dostać w bibliotece, trzeba się nieźle namęczyć. No nic, mam nadzieję, że kiedyś mi się uda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Beatrix73 - pomysł na tyle fajny, że warto.

    Joasiu - książka jest z 2008 roku, jednak i tak wyprzedzili MAGa z prawami, tak mi się zdaje. Ogólnie, jak to fabryka, pięknie książka jest wydana. Więc ja nie narzekam. :)

    Lenolee - trzymam kciuki za udane połowy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dwie książki Harris o wampirach spodobały mi się, bo nie oczekiwałam od nich nic ponad lekką opowieść. Do tej nie jestem jednak przekonana; może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aleksandro - Akurat ta nie ma nic wspólnego z wampirami. Na całe szczęście. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie się czytało. Wprawdzie pod koniec ma się ochotę ukręcić łeb pisarce, ale do dzisiaj książkę wspominam bardzo miło.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja nić nie czytałam, nic a nic tej pani, ale brzmi ciekawie i świetna jest również okładka :) może się skuszę...:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.