poniedziałek, 1 listopada 2010

wydawnictwo: Muza
język oryginału: angielski
stron: 176
ocena ogólna: 5,5/6
ocena wciągnięcia: 6/6

Jedyne czego żałuję po czytaniu tej książki, że nie była ona moją własną. Tak cudownych powieści nie powinno się czytać, kiedy samemu się ich nie posiada.

Sytuacja dzieje się w Chinach. Państwo środka ma nie o tyle nad wyraz, ale nawet wygórowane pojęcie o tradycyjnym zachowaniu chińczyków. Ściśle obowiązujące reguły dobrego wychowania obejmują naród od wczesnych lat, a szlachetnie urodzeni nawet nie śmią się temu sprzeciwiać. Nauki z Zachodu są dla nich nie do przyjęcia, stronią od nich a w kwestii pomocy medycznej mają bardzo religijną metodę. Wierzą oni głęboko w bogów, których trzeba udobruchać i odprawić potrzebne rytuały by zapewnić ich przychylność. Wierzą też w duszę. Nie jest zbyt odbiegające od europejskich standardów, ale jednak jest bardziej interesujące.

Historie opisuje tutaj Chinka, Kwei-Lan, która opowie nam historię swojego życia w tak mało znanym okresie tego państwa, a także historię zmian w jej życiu pod wpływem męża, ciągnącego do nauk Zachodu.

Moja niewiedza w tym zakresie bardzo mnie rozczarowała, a przecież Chiny to tak intrygujące państwo. Chociaż kraj to tor poboczny warto jednak przyjrzeć się i jemu. Ważniejszym elementem są relacje międzyludzkie tak tutaj charakterystyczne. Kontakt rodzic-dziecko jest tutaj znikomy.

Najbardziej zaintrygowała mnie matka Kwei-Lan, która dla "dobrej twarzy" nakazuje córce czy synowi rzeczy, który nie są w ich interesie. Córce od początku wpoiła do głowy "odpowiednie" zachowanie. Kwei jest więc uległa, milczy, kiedy mówi do niej mężczyzna, nie sprzecza się, nie wnosi swojego zdania, a męża uważa za pana. Zaś jej brat przeciwstawił się tym regułom i pojechał do Ameryki. Od tego czasu matka notorycznie karze mu wracać i poślubić córkę pewnego rodowitego chińczyka. Zupełnie jak siostra, brat ma się podporządkować obyczajom i nie przynosić wstydu. Szkoda tylko, że przez wzgląd na takie tradycje matka zaniedbała tak ważne relacje z dziećmi. Chociaż można zaobserwować jakąś troskę płynącą z jej czynów, nie daje ona żadnego wyboru swoim dzieciom. Nauczyła je podstawy chińskiej, ale zapomniała, że każdy ma swój bagaż, z którym wędruje przez swoje życie.

Inna ciekaw relacja to brat-siostra. W dzieciństwie idealna, jak papużki nierozłączki. Następnie tradycja zabrała Kwei brata do apartamentów ojca. Od tamtej pory niewiele z nim rozmawia i tym bardziej na początku nie może pojąć zachowania brata. Z biegiem czasu, dzięki nowoczesnemu mężowi, odkrywa głębsze intencje rodzeństwa i staje w jego obronie. Piękne chwile są te, kiedy oboje na nowo budują własne więzi na wspólnych potrzebach.

Na końcu, chociaż intrygująca, relacja ojciec-matka. Ojciec Kwei, również tradycjonalista, ma kilka nałożnic. Z każdą z nich ma swoje dzieci, każdą kiedyś obarczał uczuciem, teraz tylko daje ich mieszkanie, jedzenie i status nałożnicy. Intrygujące jest to, że matka z "dobrą twarzą" obojętnie do tego podchodziła. Przecież żadna kobieta nie zniesie takiego upokorzenia. Dzielenie się mężem z inną kobietą? Żałuję, że nie ma w tej powieści wieloosobowej narracji. Tak ciekawa postać matki powinna zostać oddana w inny sposób. Jej motywy zainteresują pewnie wielu czytelników.

W książce cudowny jest język, forma, opowieść. Chociaż mogłaby być lepiej snuta, nie narzekam, gdyż i tak mnie urzekła.  Wiele wątków jest tutaj poruszonych, a taką małą ma objętość.

Polecam każdemu, kto chciałby choć trochę przybliżyć sobie Chiny z okresu XX wieku. Każdemu, kto lubi odrobinę historii w pigułce. Tradycjonalistom, aby ujrzeli innych, podobnych do siebie. Wolno myślących, aby docenili nienarzuconą wolę. Gratka dla moli, ciekawa dla pobieżnych oglądaczy. Jednym słowem - warto.

Książka czytana w ramach Projektu Nobliści

14 skomentuj:

  1. Hm. Nie, ona nie zapomniała [matka] o tych relacjach. Po prostu w Chinach syn jest osobą bardzo ważną, jednak musi działać zgodnie z tradycją, by zapewnić ciągłość rodziny i nie pohańbić jej. A jej syn pohańbił. A córka należy do rodziny męża. Od urodzenia przygotowuje się ją do "przekazania" w "prawowite ręce".

    Co do nałożnic, to było normalne. Często żona sama wybierała mężowi nałożnice z prostego powodu - gdy mąż wybierał, często był już w niej zakochany. A jeśli wybierała żona, mogła nad tym w jakiś sposób panować ;).

    Czytałaś ją z punktu widzenia europejczyka. A to nie jest takie proste. To zupełnie inna kultura. Z tym trzeba się oswoić i zrozumieć ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Alino, zapewne masz racje. Kiepsko się czyta takie powieści nawet z otwartym umysłem (chodzi o punkt widzenia). Dlatego staram się czytać ich jak najwięcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do tego celu najlepsza jest Lisa See, tak mi się przynajmniej wydaje. "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz".

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i bardzo mi się podobało. Połyka się to niesamowicie szybko i zostają same miłe wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie przeczytałabym tę książkę, gdyż mam cudowne wspomienia z inną o tematyce chińskiej tradycji i kultury.

    Ta "inna" to "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" Lisy See. Polecam, jest wspaniała. :)

    A jeśli ogólnie chodzi o Chiny, to jest dla mnie pewna magia w tym kraju. Zawsze, gdy ktoś mówi coś o tym państwie, widzę drapacze chmur, w których są dziury zaplanowane przez architektów, gdyż na pewnych wysokościach latają smoki. A one nie omijają budynków, więc należy im umożliwiś swobodne powietrzne wędrówki.
    I Chińczyczy w to wierzą! Magia, cuda i magnetyzujący urok. Kocham! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, własnie przejrzałam komentarze i widzę, że nie tylko ja polecam książkę Lisy See. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ultramaryna - mam zupełnie tak samo. Czekam teraz tylko, aż będę mogła upolować inne książki tej autorki.

    Pesy - ostatnio widziałam "Kwiat Śniegu..." za 9,90. Muszę ją kupić. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że to książka dla mnie.
    Najważniejsze by mimo europocentrycznego spojrzenia, nie oceniać innego ale obserwować i poznawać. Sama mam blade pojęcie o obyczajowości chińskiej, ale czuję, że powinnam przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam już na liście, kocham co prawda Japonię, ale Chiny też mogą być ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nyx - Japonia też piękna. I podobno język łatwiejszy od chińskiego, ale jednak uczę się właśnie chińskiego. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chętnie przeczytam ;D Naprawdę się go uczysz ? I jak Ci idzie ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do łańcuszka :)

    Tak na początek zadomawiania się na blogspocie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo chcę ją przeczytać - zapowiada się piękna historia. Dodatkowo wielu ją zachwala, co jest tylko dodatkowym motywatorem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Violy - bardzo dobrze. Muszę Ci powiedzieć, że ze słownictwem nie ma problemu. Gorzej z odpowiednią intonacją. Mam płytę z GW z podstawowym chińskim, stąd się uczę. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze dam radę na nie odpisać, lecz każdy z nich ma znaczenie.